[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Naprawdę? - Roześmiał się i położył dłonie na jej
piersiach. Libby chłonęła ciepło jego ciała. Wydawało się
zupełnie oczywiste, że ma prawo jej dotykać. Z trudem
opanowała myśli.
- Co... Co robisz?
- Jestem duchem przeszłości - głębokim basem odparł
Joe.
- Tak? - zachichotała. - Należysz do tego domu?
- Tylko do sypialni - ZcisnÄ…Å‚ lekko palcami jej piersi.
Kobieta wygięła się zmysłowo, czując ogarniający ją pło
mień. -1 kieruję się szczególnymi upodobaniami przy wy
borze swych ofiar.
- Szczenięcymi?
- Szczególnymi, niewiasto. Nie straszę byle kogo. -
Pieścił jej piersi, czując przez materiał bluzy twardniejące
sutki. Libby drżała niecierpliwie.
- Wierz mi - musnął wargami jej ucho i przesunął języ
kiem po karku. - My, duchy, mamy sibe poczucie własnej
wartości. Może nas skusić tylko taki kąsek, jak ty.
Oraz Myrna i Bóg jeden wie, ile innych, przemknęło jej
nieoczekiwanie przez głowę. Niewątpliwie Joe lubił pie
ścić jej ciało, ale czy czuł coś więcej? Możliwe, że było to
jedynie pożądanie, nie różniące się niczym od tego, jakie
odczuwał na widok Myrny. Libby potrząsnęła głową, wy
suwając się z objęć mężczyzny.
- Co się stało? - Joe z uśmiechem popatrzył na jej
zakłopotaną minę.
- Ten kurz doprowadza mnie do szału - skłamała. Nie
chciała powiedzieć mu prawdy. Mógł tolerować humory
swych przyjaciółek, ale gdyby któraś naprawdę się zako
chała. .. Libby nawet nie miała pewności, czy może nazwać
się jego przyjaciółką. W końcu nie została wybrana przez
Joego, tylko przez jego ojca...
- Fakt, pełno tu pyłu i śmiecia. - Mężczyzna rozejrzał
siÄ™ z widocznym niezadowoleniem po pokoju. - Ale nie ma
sensu tego sprzątać, skoro w przyszłym tygodniu rozpo
czynamy remont.
- Masz rację. Pośpieszmy się trochę. - Skorzystała
z okazji, aby skrócić spotkanie. Im bardziej uczestniczyła
w planach Joego, tym bardziej pragnęła, aby się spełniły.
%7łeby przebudował ten dom na przytulne rodzinne gniazd
ko. Dla ich rodziny. Ale nie mogła odpędzić myśli, że Joe
traktuje budynek tylko jako doskonałą lokatę kapitału,
a wspólną debatę nad przebudową jako element zabawy
w negocjacje.
- Możemy przebić ścianę obok głównej łazienki i nieco
ją powiększyć. A ciemnię zamienić na toaletę. W ten spo
sób zyskamy na powierzchni.
- Pamiętaj, że mamy jeszcze łazienkę na dole - przypo
mniała Libby.
- Zwietnie, to wystarczy - skinął głową. -1 nadal pozo
stanie sześć pokoików dla dzieci.
- Nie - sprostowała. - Pozostanie sześć celi, które mo
głyby służyć za mieszkania dla mnichów. Sam twierdziłeś,
że dzieci potrzebują przestrzeni. Dlaczego nie wyburzyć
ścian i zrobić trzech obszernych sypialni?
- Będą musiały się dzielić - zaoponował, idąc za nią
w dół schodów.
- Nie będą, jeśli poprzestaniesz na trojgu - uśmiechnęła
się słodko.
- Trojgu?
- Zrządzenie losu. Trzy sypialnie, trójka dzieci.
- Ale sypialni jest sześć.
- Mówiłam, że to nie sypialnie, tylko klasztorne cele.
- Chcę sześciorga dzieci! - powtórzył chyba po raz setny.
- A ja nie!
Joe oparł się o zniszczoną framugę drzwi wiodących do
narożnego pokoiku i pokręcił nosem.
- Nie podoba mi siÄ™...
- Gratulacje. Mnie też nie, więc chyba osiągniemy
w tym wypadku kompromis.
Joe wziął głęboki oddech, zebrał się w sobie i powiedział.
- Dobrze, zgadzam się, ale ponieważ to ja wciąż ustę
puję, może przemyślałabyś kwestię ich wykształcenia?
- Czego? - spytała Libby, zbyt zaskoczona, aby od
razu w pełni docenić to, co powiedział. Nigdy nie przypu
szczała, że Joe ustąpi choćby o krok w kwestii rodziny. To
tylko na niby, uznała po chwili. Gdy zdecyduje się na
małżeństwo, znajdzie sobie jakąś półanalfabetkę, która
z radością zgodzi się zostać producentką dzieci w zamian
za godne utrzymanie. Wówczas pokoje zostaną przegro
dzone. Libby poczuła w żołądku kłąb zazdrości na myśl,
że jakaś inna kobieta mogłaby zamieszkać w tym domu
i... w sypialni Joego. Chaos w jej głowie potęgował się
z minuty na minutÄ™.
Westchnęła. Lepiej żyć wspomnieniami szczęśliwej mi
łości, niż w imię tejże miłości pogrzebać się żywcem. Joe
nie uznawał rozwodów. Zlub oznaczał decyzję obowiązują
cą do końca życia.
- Nie musisz robić takiej zbolałej miny. - Joe zle zrozu
miał jej wahanie. - Pytałem tylko, czy zgadzasz się, żeby
dzieci uczęszczały do katolickiej szkoły średniej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]