[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który by wskazywał mu drogę? Dlaczego to mój mą\ musiał umrzeć? A równocześnie
czułam, \e nie mam prawa u\alać się nad sobą. Dopóki dwa ostatnie lata wszystkiego nie
zburzyły, prowadziłam baśniowe \ycie. Niczym zadowolone z siebie mę\atki" Bridget Jones
miałam wspaniały dom, ciekawe \ycie, kochającego mę\a, cudowną liczną rodzinę, zdrowe
dziecko i dwie urocze dorosłe pasierbice, z którymi dobrze mi się układało. Chocia\ straciłam
mę\a i ojca, wcią\ bardzo wiele mi pozostało. Co więcej, w przeciwieństwie do wielu kobiet
w mojej sytuacji, miałam tak\e zapewniony dach nad głową i dość pieniędzy w banku, by nie
martwić się nadmiernie o rachunki za następne kilka miesięcy.
Ale co będzie pózniej? Zarabianie pieniędzy nigdy nie wychodziło mi szczególnie dobrze. W
przeszłości moja kariera przebiegała burzliwie, by ująć rzecz najkrócej. Kiedy po dwudziestce
zrezygnowałam ze studiów plastycznych w college'u, byłam kolejno tymczasową
sprzedawczynią, tymczasową sekretarką (taką, która nie zna ortografii i stenografii ani nie
potrafi pisać na maszynie), niewykwalifikowaną administratorką rewolucyjnej lewicowej
grupy teatralnej, sta\ystkÄ… w dziale monta\u w BBC, przewodniczkÄ… wycieczek po Londynie,
niezale\ną dziennikarką, a ostatnio autorką czterech wydanych powieści i jednej ksią\ki
historycznej, przy czym \adna z tych pozycji nie okazała się przebojem na liście
bestesellerów. Jako odnoszący sukcesy producent telewizyjny Udi zawsze zarabiał o wiele
więcej
67
ni\ ja. Jak zdołam zachować nasz wygodny styl \ycia przy moich mizernych dochodach?
Co noc takie myśli nie pozwalały mi zasnąć. Cierpiałam na niemal chroniczną bezsenność,
nad ranem dzwoniłam do przyjaciół w Ameryce Północnej, bo wiedziałam, \e na pewno nie
śpią. Kiedy wreszcie zapadałam w sen, najczęściej za pomocą tabletek, budziłam się przy
najl\ejszym szeleście. Mimo \e mieszkaliśmy w północnym Londynie, niecałe dwa kilometry
od najbardziej ruchliwych ulic metropolii, na naszej uliczce panował zadziwiający spokój.
Tak mało samochodów tędy przeje\d\ało, \e słyszałam pohukujące sowy, lisy grzebiące w
śmietnikach, czasami nawet krzyk borsuka na pobliskim Hamp-stead Heath. Często bez
\adnego powodu budziłam się o czwartej nad ranem, przespawszy kilka godzin, i wówczas
otaczała mnie przera\ająca i przytłaczająca cisza. Zadawałam sobie ponure pytanie, czy tak to
jest być martwym? Nie mogę powiedzieć, \e w takich chwilach Potworzyca Mog zwinięta w
nogach łó\ka dawała mi prawdziwą pociechę, mimo to byłam zadowolona, \e przy mnie jest.
Tamtego dnia rano nie byłam tego taka pewna. Potworzyca Mog wróciła do domu i - o
zgrozo! - znalazła wielkiego szczeniaka na swym zwykłym miejscu. Syczenie przybierało na
sile, a poniewa\ Jo-shua wiedział, jaka potrafi być złośliwa, usiadł sztywno i wpatrywał się w
nią ze strachem. Tymczasem nieświadomy niczego George uniósł łeb z wygodnego
legowiska, które między nami sobie umościł, i spojrzał na nią z nieśmiałą radością dziecka,
gdy na placu zabaw spotyka uśmiechniętego dorosłego. Najwyrazniej nigdy wcześniej nie
widział stworzenia podobnego do Potworzycy Mog i nie odczuwał typowej dla swojego
gatunku awersji do kotów. Zamiast na nią szczekać, jak pewnie zrobiłby inny pies, wyciągnął
ku niej swój ładny czarny nosek i zaczął ciekawie, niemal uprzejmie węszyć.
Na Potworzycy nie zrobiło to najmniejszego wra\enia. Parsknęła gniewnie i cofnęła się.
George nie zrozumiał przesłania. Machając ogonem, powolutku zbli\ał się ku nowej
przyjaciółce. Kotka znowu
68
parsknęła. Zdziwiony, choć nieprzestraszony George łapą starł jej ślinę z pyska i
przypuszczajÄ…c, \e to jakaÅ› zabawa, przysunÄ…Å‚ siÄ™ bli\ej.
- Zrób coś, mamo! - szepnął Joshua. - Potworzyca Mog wyrządzi mu krzywdę!
- Nie przejmuj się - odparłam. - To pies. Na pewno sam sobie z nią poradzi.
W tej samej chwili kotka skoczyła na George'a i podrapała go w ucho. Zamiast się na nią
rzucić, nasz cavalier zaskomlał, podkulił ogon i ukrył się pod kołdrą. Po kilku minutach
ostro\nie wystawił dr\ący nos. Był przera\ony.
Wcią\ głośno sycząc, Potworzyca Mog wpatrywała się w niego z wściekłością, jakby chciała
go zabić. Po kilku minutach odsłoniła zęby w pogardliwym grymasie i zeskoczyła z łó\ka,
prychając lekcewa\ąco. Opuszczając pokój, uniosła gwałtownie ogon i poczęstowała nas
znaczącym widokiem swojego tyłka.
8
.Pomimo tego mało zachęcającego początku naiwnie wierzyłam, \e to tylko kwestia tygodni,
nim nasza kotka i pies dojdą do porozumienia. Mo\e nigdy nie będą najlepszymi
przyjaciółmi, ale wkrótce się polubią, a w najgorszym razie nauczą się tolerować swoją
obecność. Myliłam się.
Nic dziwnego, \e Potworzyca Mog była zazdrosna o George'a. Dla niej był wrogim
uzurpatorem, który włamał się do jej domu tylnymi drzwiami - czy raczej został wniesiony od
frontu niczym ksią\ę - po czym zajął jej miejsce na sofie, na moim łó\ku i w naszych sercach.
Oboje z Joshuą ciągle się z nim bawiliśmy i rozpieszczaliśmy go. W rewan\u gdy tylko
siadaliśmy, wskakiwał na nasze kolana, odbierając Potworzycy Mog szansę zrobienia tego
samego. Sprawę pogarszało jeszcze to, \e gdy wychodziliśmy, zwykle towarzyszył nam
George, prowadząc nas na smyczy, ona natomiast zostawała sama.
Mój szwagier Philip współczuł Potworzycy Mog. Mnie te\ było jej \al, ale wiedziałam, \e
obecna sytuacja wynikła w głównej mierze z jej winy. Wystarczy spojrzeć na kontrast
pomiędzy ich usposobieniami. Ona była wybuchowa i trudna, on słodki i uczuciowy. Przy
niej ludzie się denerwowali, przy nim świetnie się bawili. On był
70
[ Pobierz całość w formacie PDF ]