[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ławce. Co się tam stało?
Sielin ziewnął. Hamlet zdjął nakrętkę z mojej butelki i łyknął piwa.
Gdybym to ja ziewnął, zbierałbyś teraz resztki mózgu z podłogi odgryzł się Denis,
przechwycił od Duńczyka butlę i dopił piwo.
Wystarczy tego dobrego ofuknąłem kompanów, kładąc Kulawego na podłodze sań.
Spadajmy wreszcie!
Za pózno mruknął Napalm i wyjął z kieszeni skórzanego tużurka odznakę służbową.
Co znowu? Z początku nie zrozumiałem, ale odwróciłem się i zobaczyłem
spieszących do nas drużynników: trzech szeregowych i plutonowego.
Ręce! krzyknął na nas podoficer, ale widząc blachę, nieco się uspokoił. Wy tutaj
czego?
A wy czego? odpowiedziałem pytaniem na pytanie, pokazując swoją odznakę.
A więc to tak spasował plutonowy, a kiedy zobaczył nasze zaszeregowanie do
kontrwywiadu, opuścił automat. Zabezpieczamy rejon przed szabrownikami. Bractwo
mieszkańców wygnało...
A oni sami gdzie? Rozejrzałem się, ale nie dostrzegłem ani jednego z braci. Czyżby
tak od razu po nadejściu Drużyny porzucili pozycje? Nie, prędzej dostali to, po co tu przyszli. %7łeby
tylko ktoś podpowiedział, co też było tak ważne, że spowodowało zmasowany atak? Bractwo
naprawdę miało zbyt słabą pozycję, żeby urządzać taką awanturę o jednego zaginionego chłopca.
Odeszli w stronę Bulwaru Południowego oświecił nas drużynnik.
Skąd was się tu tylu wzięło? zdziwił się Sielin, widząc podchodzące z Czerwonego
Prospektu oddziały Drużyny, które, idąc za przykładem braci, zajmowały cały obszar znajdujący się
pod kontrolÄ… Komuny.
Przerzucają nas od Chińczyków.
No to bywajcie. Machnąłem drużynnikom, klepnąłem w ramię Hamleta i dodałem o
wiele ciszej: Jedzmy stÄ…d jak najszybciej, zanim nas przyhaczÄ….
Sanie ruszyły, Duńczyk skierował konie prosto do Czerwonego. Jak się po chwili okazało,
nie tak łatwo było wyjechać z terenu otoczonego przez Drużynę. I nawet nasze odznaki nie od razu
pozwoliły się z tego wykaraskać.
Biorąc pod uwagę walającego się na podłodze sań komunarda, mieliśmy trochę szczęścia.
Gdybyśmy się chociaż jeszcze troszeczkę spóznili, wsiąklibyśmy na dobre. Na razie jednak
naczalstwo nie zdążyło ściągnąć na plac niedawnego boju, młodsi dowódcy nie mieli pojęcia, z
czym to wszystko jeść. Szeregowcy w ogóle do nas nic nie mieli. Tym bardziej że z dokumentami
był u nas zupełny porządek. Chociaż nacięliśmy się na jednego służbistę...
Dokąd teraz? Siedzący na kozle Duńczyk odwrócił się do nas, kiedy wyjechaliśmy na
Czerwony Prospekt. Obok, rycząc motorem, przemknął wóz pancerny BRDM, zaraz za nim dwie
wypełnione drużynnikami ciężarówki.
Skręcaj w boczne ulice poradził Gorodowski, krzywiąc się z bólu. Czerwony na
pewno zamknięty.
A co to nam przeszkadza? zdziwił się Sielin. Jesteśmy czyści...
Zdechniemy, czekając, aż przerzucą posiłki wyjaśnił Filip, a Hamlet na następnym
skrzyżowaniu skręcił z prospektu.
Boria, który pomału odzyskiwał przytomność, zaczął się kręcić, ale Napalm kopnął go pod
żebra ostrym czubkiem półbuta i Kulawy zaraz się uspokoił. Hamlet, rozglądając się na boki,
zatrzymał sanie w podwórzu zaniedbanego dwupiętrowego domu, otarł pot z czoła i westchnął
głośno.
Jesteśmy. Dajcie złapać oddech.
Blady coś był.
Książę, chodz na bok pogadać. Wyskoczyłem z sań.
A ty czego jeszcze? zjeżył się Sielin. Zliski, może pózniej, co? Musimy jeszcze
Filipa odstawić do łapiducha.
Dwie minuty odparłem niecierpliwie, spojrzałem wymownie na Hamleta. No?
Chodzmy. Przekazał wodze Sielinowi, odszedł do rogu domu. Czego chcesz?
Co się naprawdę dzieje? Zbliżyłem się do niego.
O czym mówisz? Spokojnie wytrzymał mój wzrok.
Nie podoba mi się, kiedy ktoś mnie wykorzystuje i udaje, że to nic takiego odparłem
bez osłonek. %7łe wykorzystują, to mi nawet wszystko jedno, w końcu normalna rzecz, jesteśmy
przecież przyjaciółmi, to i wolno. Ale nie trzeba robić niewinnych minek i mydlić oczu, że wam ta
wyprawa wyszła spontanicznie.
Co chcesz ode mnie usłyszeć? jakoś tak zbyt spokojnie zapytał Hamlet ze wzrokiem
utkwionym w ziemię. Coś się z nim naprawdę stało. Może załapał zbyt dużą dawkę
promieniowania?
Po kiego grzyba była wam potrzebna wizyta w Komunie?
Pamiętasz, jak pojawiły się podrasowane amulety?
Pamiętam.
Nie udało się znalezć ich producentów. Duńczyk uśmiechnął się, nieoczekiwanie
spójrzał mi w oczy. Ale sam rozumiesz, że nie da się wszystkiego ukryć. Ktoś coś chlapnie, ktoś
się pochwali. W ogóle w wielu z naszych zródeł informacji zapanowało przekonanie, że maczała w
tym paluchy właśnie Komuna. Nikt nie twierdził, że sami produkują te amulety, ale zbyt
organizowali przez podstawionych ludzi na pewno.
A wam co do tego? Zacząłem się powoli orientować, gdzie jest pies pogrzebany.
Interesuje nas wszystko, na czym można zarobić. Właśnie takiej odpowiedzi się
spodziewałem. Gdybyśmy mieli twarde dowody, zaraz Drużyna z Bractwem rzuciliby się, żeby
je podkupić. A gdybyśmy jeszcze położyli łapę na technologii... Taka szansa zdarza się raz w życiu.
Momencik. Zacząłem się trochę uspokajać. Skoro są takie podejrzenia, dlaczego
Drużyna po prostu nie przewróciła u nich wszystkiego do góry nogani?
Kiedy Gromow przechodził z Drużyny do Komuny, jako odstępnego między innymi
zażądał gwarancji całkowitego bezpieczeństwa dla siebie. Może miał jakieś kompromitujące
materiały. W ogóle, gdyby wojewoda napadł na Komunę, sporo ludzi by się wystraszyło. A
sytuacja polityczna w Forcie teraz nie sprzyja urządzaniu takich imprez. Teraz Bractwo przekazało
wojewodzie kartÄ™ przetargowÄ…. Gromow ma przechlapane.
Dobra, dobra zaniepokoiłem się. Skąd to wszystko wiesz?
Jedzmy. Podrzucimy Gorodowskiego do uzdrawiaczy i spokojnie wszystko obgadamy.
Muszę powiedzieć, że Hamlet bardzo niezręcznie próbował się wykręcić od nieprzyjemnej
rozmowy.
Słuchaj no, Książę, znasz mnie ze sto lat. Mam wobec ciebie zobowiązania, życie ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]