[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ale& to są mężczyzni. Myron Bolitar, sokole oko.
- Tak, wielkoludzie, wepchnij go do końca - doszedł go szorstki głos, godzien kierowcy
ciężarówki. - O, tak! Jak dobrze!
Lucy uśmiechnęła się do mężczyzny. Ten przewrócił oczami i mówił dalej:
- Cwałuj, cwałuj, jebako. Zajezdz mnie.
Myrona pocieszyło, że Esperanza jest zmieszana jak on.
- Co tutaj się wyrabia, Lucy? - spytała.
- Takie czasy. Przy takiej gospodarce mężczyzni są tańszą siłą roboczą. Większość
dziewczyn pracuje na ulicach. A tu ich bracia, kuzyni, dzieci ulicy.
- Ale ich głosy&
- Używają zmieniaczy. Sprzedaje je firma Sharper Image, ale ja kupuję je taniej w Village.
Dzięki nim małe dziewczynki basują jak Barry Wbite i vice versa. A ci goście stają się kobietami o
ochrypłych głosach, nastoletnimi dziewicami, małymi dziewczynkami, zależnie od
zapotrzebowania.
- Czy klienci o tym wiedzą? - spytał zdumiony Myron,
- Ależ skąd& Tępy - powiedziała Lucy do Esperanzy - ale ładny.
Myron Bolitar, obiekt westchnień lesbijek.
Pomieszczenie wyglądało jak biuro telemarketingowe. Telefony były bardzo nowoczesne.
Nad kilkudziesięcioma zajętymi liniami paliły się informacje, z kim chce rozmawiać dzwoniący. Z
napalonÄ… gospodyniÄ… domowÄ…. Z domina. Z transwestytkÄ…. Cycatym dziewczÄ…tkiem. FetyszystkÄ…
stóp. Drugi telefon na każdym ze stanowisk służył weryfikacji kart Visa i MasterCard.
- Przez linie oznaczone literą C nie wolno gadać żadnych świństw - wyjaśniła Lucy. -
Ponadto setka osób pracuje w domu. Głównie kobiety.
- Napalone gospodynie domowe?
- Niektóre. Większość to zwykłe panie domu. Właśnie dlatego zdziwiło mnie to ogłoszenie.
Nie powinno w nim być dziewczyny bez stanika.
Wyszli z sali i zeszli do studia. Myron o mały włos nie potknął się o pijaka, który w chwili,
gdy przez niego przestępował, postanowił wstać.
- Czy jedną z firm na górze jest ABC? - spytał Myron.
- Tak.
- Wczoraj dzwonił do ciebie Gary Grady. Można wiedzieć, w jakiej sprawie?
- Kto?
- Gary Grady.
Lucy potrząsnęła głową.
- Nie znam go - odparła.
- A Jerry ego?
- A, jego. - Zaśmiała się. - Domyślałam się, że nazywa się inaczej. Jest bardzo tajemniczy.
- Czego chciał?
Skinęła głową, jakby nagle coś sobie skojarzyła.
- Teraz rozumiem.
- Co?
- Spytał mnie o zdjęcie, które zrobiłam dwa lata temu.
- Oto?
Myron wskazał zdjęcie Kathy.
- Tak. Jednej ze swoich dziewczÄ…t.
Myron i Esperanza wymienili spojrzenia.
- A więc były inne?
- Kilka. Pół tuzina, może więcej.
Myron znów poczuł przypływ gniewu.
- Małolatki? - spytał.
- Skąd mogę wiedzieć?!
- Nie spytałaś?
- Czy wyglądam na policjantkę? Człowieku, jeżeli przy szedłeś, żeby się mnie czepiać&
- Nie - przerwała jej Esperanza. - Możesz mu zaufać.
- Zaufać, Poca?! Wpada tu, kurwa, z rewolwerem i straszy modelkę.
- Potrzebujemy pomocy. Ja potrzebujÄ™ pomocy!
- Nie chciałem cię urazić, Lucy - zapewnił Myron. Interesuje mnie tylko dziewczyna ze
zdjęcia.
Lucy zawahała się.
- No dobrze - powiedziała wreszcie - ale się nie czepiaj! Skwapliwie skinął głową.
- Przyszła do ciebie z Jerrym? - spytał.
- Tak, do innego studia, kilka przecznic stąd. Przyprowadzał do mnie te panienki przez kilka
lat i kazał im robić zdjęcia o różnym przeznaczeniu. Do magazynów porno, obsceniczne fotosy,
takie rzeczy. Te dziewczyny były zwykle nieco porządniejsze od przeciętnych puszczalskich, które
tam przychodziły. Potem z reguły dołował ich zdjęcia i czekał, aż siksy podrosną. Osiągną
odpowiedni wiek.
Myron znów poczuł gniew i zacisnął dłonie.
- I wczoraj Jerry spytał cię o to zdjęcie?
- Tak.
- Co chciał wiedzieć?
- Czy sprzedałam ostatnio jakieś odbitki.
- A sprzedałaś?
- Tak - odparła Lucy po chwili. - Parę miesięcy temu.
- Kto je kupił?
- Myślisz, że to notuję?
- On czy ona?
- On.
- Pamiętasz, jak wyglądał?
Wyjęła papierosa, zapaliła i wydmuchała dym.
- Nie mam pamięci do twarzy - odparła.
- Ale coś pamiętasz. Był młody, stary? - spytała Esperanza. Lucy znów wydmuchała dym.
- Stary. Nie wiekowy, ale i nie młody. W wieku mojego ojca. Poza tym wiedział, co robi. -
Spojrzała na Myrona. - W przeciwieństwie do ciebie.
- Co to znaczy, że wiedział, co robi?
- Zapłacił jak za zboże, ale postawił warunek: oddaję mu do ręki wszystkie zdjęcia i
negatywy. Cwany. Chciał mieć pewność, że nie zrobię duplikatów.
- Ile zapłacił?
- Sześć tysięcy pięćset. Gotówką. Pięć za zdjęcia i negatywy. Tysiąc za numer telefonu
Jerry ego. Powiedział, że chce się skontaktować z tą dziewczyną. A potem dorzucił jeszcze pięćset
za to, bym nic nie mówiła Jerry emu.
Z głębi domu dobiegł kolejny mrożący krew w żyłach wrzask. %7ładne nie zareagowało.
- Poznałabyś go? - spytał Myron.
- Nie wiem. Nie mogę go sobie przypomnieć, ale przy spotkaniu twarzą w twarz& kto wie?
- Z ciemni dobiegło walenie. - Mogę wypuścić Hectora?
- Już idziemy. - Myron wręczył Lucy wizytówkę. - Gdybyś jeszcze sobie coś
przypomniała&
- To zadzwonię. - Lucy spojrzała na Esperanzę. - Nie zapominaj o mnie, Poca.
Esperanza skinęła głową. W milczeniu zeszli na dół.
- Nie chciałam cię zaszokować - powiedziała po wyjściu na rozgrzaną rojną ulicę.
- Nie moja sprawa - odparł. - Trochę mnie to zaskoczyło.
- Lucy jest lesbijką. Kiedyś tego próbowałam. Dawno temu.
- Nie musisz się tłumaczyć - zapewnił, ale rad był, że mu to wyznała.
Nie miał przed nią tajemnic i wolał nie myśleć, że Esperanza coś przed nim ukrywa.
Zawrócili do samochodu. W tym momencie poczuł na żebrach lufę i usłyszał głos:
- Spokój, Myron.
Znany mu z garażu typ w pilśniowym kapeluszu sięgnął do jego kieszeni po rewolwer.
Drugi, z wąsami a la Gene Shalit, pochwycił Esperanzę i przystawił jej do skroni pistolet.
- Jeden jego ruch i rozwalasz tej dziwce mózg - powiedział amator kapeluszy do koleżki.
Wąsaty skinął głową i wykrzywił się w półuśmiechu.
- Ruszaj. Pójdziemy na spacerek.
Pilśniak dzgnął Myrona w żebra.
24
Jessica zatrzymała wóz przed domkiem wynajętym na najbliższy semestr przez Nancy Serat.
Niewielki parterowy budynek stał przy końcu ciemnej uliczki, półtora kilometra od
uniwersyteckiego kampusu. Nawet w nocy jego łososiowe ściany kłóciły się z obliczem Matki
Ziemi. Wyglądał tak, jakby otaczające go drzewa zwymiotowały, jak podwórko  z serialu o
potworach. Na podniszczonej tablicy widniał adres 118 Acre Street. Na podjezdzie stała granatowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire