[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja jestem Luke. Nie znam swojego nazwiska. Straciłem pamięć.
- O, kurde... Na pewno czujesz siÄ™...
- Zdezorientowany.
- Dzięki - mruknęła. - Właśnie tego słowa szukałam.
Znów zerknął na nią. Uśmiechała się trochę kwaśno. Zrozumiał, że żartowała, i
polubił ją za to.
- Sęk w tym, że nie znam nie tylko nazwiska i adresu - dodał. - W ogóle nie wiem, kim
jestem.
- To znaczy?
- Nawet nie wiem, jakim jestem człowiekiem... - Może to głupie, uświadomił sobie,
wylewać żale w obecności zwykłej prostytutki, ale po prostu chciał pogadać. - Czy jestem
kochającym mężem, czułym ojcem i odpowiedzialnym urzędnikiem? Czy też groznym
gangsterem? Cholernie mnie to dręczy.
- Kochanie, jeśli sprawi ci to choćby małą ulgę, powiem ci, kim nie jesteś. Gangster
myślałby: mam forsę? Często się pieprzę? Budzę strach wśród ludzi?
Właśnie. Luke pokiwał głową, ale nie był jeszcze do końca zadowolony.
- Dobre chęci nie wystarczą - westchnął. - Może najzwyczajniej w świecie nie
dorosłem do swoich ideałów?
- Witaj wśród ludzi, milutki - odparła. - Wszyscy czujemy to w ten sam sposób. -
Zatrzymała się przed jakimiś drzwiami i powiedziała: - To była długa noc. Tu wysiadam.
- Na razie.
Zawahała się chwilę.
- Dać ci dobrą radę?
- Pewnie.
- Jeżeli nie chcesz, żeby inni traktowali cię jak śmiecia, to trochę o siebie zadbaj. Ogól
się, uczesz włosy i znajdz jakąś okryjbidę, która nie będzie wyglądała jak wyłowiona Prosto z
szamba.
Miała zupełną rację. Teraz, kiedy wyglądał jak obszarpaniec, wszyscy omijali go z
daleka, nie kwapiÄ…c siÄ™ do pomocy.
- Zwięte słowa - powiedział. - Dzięki.
Odwrócił się i odszedł.
- Spraw sobie kapelusz! - zawołała za nim. Dotknął ciemienia, a potem rozejrzał się po
ulicy. Tylko On jeden - w wielkim tłumie mężczyzn i kobiet - nie miał nakrycia głowy. Za co
jednak mógł kupić sobie nowe ubranie i kapelusz? Garść skradzionych drobniaków nie
wystarczyłaby. Rozwiązanie przyszło samo. Albo pytanie było bardzo proste, albo kiedyś już
korzystał z podobnej metody... Dworzec kolejowy. Dlaczego? Bo było tam mnóstwo ludzi z
ubraniami na zmianę. I nie tylko ubraniami. Mieli przy sobie także brzytwy, pędzle, mydła i
inne utensylia, starannie spakowane w walizkach.
Luke stanął na rogu i spojrzał na tabliczkę. Był na rogu A i Siódmej. Kiedy rano
wychodził z Union Station, zauważył, że w pobliżu krzyżowały się F z Drugą.
Ruszył w stronę dworca.
10:00
Pierwszy człon rakiety połączony jest z drugim za pomocą eksplodujących nitów,
owiniętych sprężyną. Po zużyciu zapasu paliwa nity zostaną odpalone, a sprężyny odrzucą
zbędną już część pocisku.
Szpital Psychiatryczny w Georgetown mieścił się w wiktoriańskim budynku z
czerwonej cegły, z przybudówką o płaskim dachu z tyłu. Billie Josephson zostawiła na
parkingu swojego czerwonego forda thunderbirda i podbiegła do wejścia. Nie lubiła się
spózniać. Uważała to za brak poszanowania własnej pracy i kolegów. A przecież działy się tu
niezwykłe rzeczy. Powoli i z wysiłkiem poznawano mechanizm działania ludzkiego mózgu.
Trochę przypominało to rysowanie mapy jakiejś odległej planety, której powierzchnię widać
tylko przez dziury w gęstych chmurach.
Spózniła się przez matkę. Larry poszedł do szkoły, a ona Pobiegła do apteki po
tabletki nasercowe. Po powrocie do domu zastała matkę leżącą w ubraniu na łóżku i ciężko
łapiącą Powietrze w nagłym napadzie duszności. Lekarz przyjechał bardzo szybko, ale nie
stwierdził nic nowego. Becky - Ma miała słabe serce. W razie kolejnego ataku powinna się
położyć. No i pamiętać o tabletkach. %7ładnych stresów.
A co ze mną? - chciała zapytać Billie. Kto pomyśli, że ja również żyję w ciągłym
stresie? Westchnęła cicho i postanowiła, że od tej pory będzie się obchodzić z matką jak z
jajkiem.
Przystanęła przed rejestracją i zajrzała do raportu z nocnego dyżuru. Wieczorem
przybył jeden pacjent: Joseph Bellow,; schizofrenik. Skądś znała to nazwisko... ale skąd? Nie
wiedziała. Co dziwniejsze, po paru godzinach wypuszczono go ze szpitala. Ciekawostka...
Po drodze do gabinetu przeszła przez świetlicę. W telewizji jakiś dziennikarz, stojący
na piaszczystej plaży, mówił:
- Tu, na przylÄ…dku Canaveral, wszyscy sobie zadajÄ… tylko jedno pytanie: Kiedy
wojsko wreszcie wystrzeli swoją rakietę? . Miejmy nadzieję, że nastąpi to w ciągu kilku
najbliższych dni .
Pacjenci siedzieli wokół. Niektórzy patrzyli w ekran, inni czytali lub w coś grali.
Jeszcze inni siedzieli ze wzrokiem wbitym w przestrzeń. Billie pomachała w stronę Toma.
Nie rozumiał znaczenia słów.
- Jak się masz, Tommy? - zawołała.
Wyszczerzył zęby i pokiwał dłonią. Bez trudu odczytywał mowę ruchów ciała i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]