[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w kuchni.
Cicho! szepnął złoóiej i zaczął nasłuchiwać. Tam ktoś jest, daj mi swój
pistolet.
Ależ to jest tylko zabawka odszepnąłem.
Nic nie szkoói. Słyszycie: odemknął okno i już jest w pokoju. Zdejmę buty i pójdę
tam. A wy siedzcie cicho.
Postanowiliśmy z Dickiem nie opuszczać go i wsunęliśmy się za nim do kuchni.
Nagle usłyszeliśmy, jak nasz złoóiej wołał:
Poddaj się! Ręce do góry, bo wystrzelę i oczom naszym przedstawił się widok
nieoczekiwany.
Nasz złoóiej stał z wymierzonym pistoletem (tak, jak Oswald poprzednio), a naprze-
ciwko niego jakiś mężczyzna niskiego wzrostu, o obrzękłej twarzy i dużym czerwonym
nosie. Wyglądał na złoóieja najgorszego gatunku. W ręku trzymał małą latarkę i pęk
kluczy.
Dobrze! Dobrze& drżał jak w febrze tylko wez tę broń.
A teraz, Oswalóie, idz po policję rzekł nasz złoóiej stanowczym głosem.
Złoóiej spojrzał na mnie i zaczął mówić.
Proszę łaski pana. Niech mnie pan puści. Jestem biedakiem, mam żonę i óieci,
co się z nimi stanie, gdy mnie wezmą do ciupy oczy mu latały na wszystkie strony
óieci głodne, poszedłem kraść, ażeby im kawałek chleba przynieść. Tyle pokus na
tym świecie. I spojrzał na srebrny koszyk, który stał na kredensie. Dora, Ala, Noel
i H. O. weszli do kuchni. Zdawało im się, że kot tym razem napęóił stracha naszemu
złoóiejowi.
A ten opryszek wciąż mówił o głodnej roóinie, chorej żonie i ośmiorgu óieci.
Niech go pan puści prosiła Ala może naprawdę ma taką óiewczynkę, jak
ja. Gdyby to był ojciec&
Wątpię, czy ma taką córeczkę jak ty, lepiej mu bęóie pod kluczem, niż na swo-
boóie.
Niech siÄ™ panienka za mnÄ… wstawi, proszÄ™ panienki.
Dobrze rzekła Ala a czy pan przyrzeka poprawę?
Tak.
I nigdy pan tu nie wróci?
O nie!
No to niech go pan puści. Niech wraca do chorej żony i óieci.
Nasz złoóiej nie dał się uprosić i zapowieóiał nam, że zaczekamy aż do powrotu ojca,
który sam wymierzy sprawiedliwość.
Naraz odezwał się H. O.:
Nie wiem, czy to tak ładnie z pańskiej strony, skoro pan sam jest złoóiejem.
Na miłość boską! krzyknął nasz złoóiej i postąpił krok, by tamtego schwytać
za barki, gdy tamten przewrócił go, dał susa i znalazł się za oknem.
Do wióenia! Pokłonię się żonie i óieciom i znikł.
Rzuciliśmy się na pomoc naszemu złoóiejowi. Nic mu się nie stało, uderzył się lekko
w głowę i zakurzył. Założył łańcuch u drzwi w kuchni, bo Eliza zawsze o tym zapomina
i wróciliśmy do gabinetu ojca.
Cóż za óiwna noc rzekł złoóiej. I rzeczywiście była to najóiwniejsza przygoda,
jaka się nam zdarzyła, chociaż nie szukaliśmy skarbu.
To złoóiej szukał skarbu dla swoich óieci powieóiał H. O., ale nasz złoóiej
nie chciał wierzyć w istnienie tych ośmiorga óieci i chorej żony.
Po chwili usÅ‚yszeliÅ›my, jak ojciec przekrÄ™caÅ‚ klucz w drzwiach Êîontowych.
Oto wasz ojciec! Biegn3cie po policjÄ™.
t w ra o żołnierz lekkiej jazdy.
e ith ne it Poszukiwacze skarbu 34
O nie! zawołaliśmy wszyscy niech pan ucieknie przez kuchnię.
Dick panu otworzy dodała Dora.
Włożyliśmy mu kapelusz na głowę i jego drobiazgi do kieszeni, podaliśmy mu laskę.
Ale złoóiej nie spieszył się dosyć, bo oto wszedł ojciec.
Wybacz mi, że ci dałem czekać aż tak długo rzekł wyciągając rękę do naszego
zÅ‚oóieja ale& przystanÄ…Å‚ ze zdumieniem. òieci, wy tu? Co to znaczy?
Nikt się przez chwilę nie oóywał. A ojciec powieóiał:
Muszę cię, Foulkesiet x , przeprosić za te niegrzeczne óieci.
A nasz złoóiej zatarł ręce i rzekł:
Myli się pan, nie jestem żadnym Foulkesem, ale złoóiejem schwytanym na go-
rącym uczynku. Ręce do góry! Poddaj się, bo wystrzelę . Słowo honoru, udały ci się
óieciaki, chciałbym, żeby mój chłopak był tak óielny, jak twoi.
Gdy zaczęliśmy rozumieć, doznaliśmy uczucia, jak gdyby nas ktoś przygwozóił do
ziemi.
Bo ten złoóiej nie był złoóiejem, tylko szkolnym kolegą ojca. Gdyśmy się bawili na
górze, w naszym pokoju, przyszedł do ojca z prośbą, ażeby wystarał się o list polecający
do doktora, bo jego córeczka jest chora. I ojciec poszedł niezwłocznie, a pan Foulkes miał
zaczekać na powrót ojca.
Zgłupieliśmy do reszty. Nasz złoóiej opowieóiał ojcu o tamtym opryszku i o tym,
jak Oswald z pistoletem wpadł do pokoju i resztę wiecie. Potem ojciec poklepał mnie
po ramieniu, przyniósł jeszcze jedną butelkę piwa (śmiał się z Dory, bo powieóiała, że
pierwszą wzięła na swoją odpowieóialność ). Wyciągnął z szuflady figi. Nie pamiętam
czasu, żeby nam było tak wesoło i przyjemnie! Ojciec i pan Foulkes rozmawiali i doka-
zywali z nami. Na dobranoc Ala rzuciła się na szyję naszemu nowemu przyjacielowi.
Miałam ochotę uczynić to wtedy, gdy pan opowiadał, że nikt go nie całował od
czasu, jak został zwyczajnym bandytą.
Domyśliłem się tego.
I Dora ucałowała go też.
Ale te historie o piratach i rzezimieszkach były zmyślone?
Naturalnie. Starałem się tylko odegrać moją rolę.
I rzeczywiście grał ją bez zarzutu.
Droóy czytelnicy, jeżeli zdarzyła wam się w ciągu jednej nocy podobna przygoda, to
mi ją prędko opiszcie!
ii. ma i na la a
Wielkie sprzątanie nie należy do największych przyjemności i w dniu, w którym posta-
nowiliśmy iść za magiczną laską, było baróo niewygodnie w domu.
Ojciec zapowieóiał Elizie, że nazajutrz przyjóie baróo ważny gość na obiad. Zói-
wiliśmy się baróo, bo zdawało się nam, że ojciec myśli tylko o interesach. Za życia mamy
przychoóili goście baróo często, a następnego rana dostawaliśmy łakocie.
Eliza wzięła do pomocy jakÄ…Å› kobietÄ™ i obie myÅ‚y, szorowaÅ‚y, ÊîoterowaÅ‚y i wycieraÅ‚y
kurz.
Przy tej sposobności H. O. nabił sobie strasznego sińca i rozpłakał się.
Eliza kazała mu się wynosić, więc się rozbeczał na dobre. Zawiązaliśmy mu głowę
i bawiliśmy się, że był bohaterem i rannym na polu bitwy, a myśmy go leczyli. Po chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]