[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z sytuacją podstawową. Na razie nie istnieje potrzeba zastosowania środków nad-
zwyczajnych.
— Atmosfera społeczna jest napięta. Sam to wyczuwam.
— Nie zasygnalizowano i nie odnotowano żadnych konkretnych przejawów.
103
— No. . . nie wiem — powiedział Tyne, mówiąc teraz jakby do siebie. —
Myślę, że powinienem cię przestroić, tak byś zareagował na tę sytuację.
— Przestrojenie — odezwał się głos — wprowadzi nieprzewidywalny czyn-
nik, podnoszący szczytową podatność o dwanaście procent na okres ponad osiem-
nastomiesięczny.
— Po prostu nie mogę ignorować tej sytuacji.
— Nie ignoruje się żadnej sytuacji. Aby usunąć zakłócenia, stosuje się środki
rutynowe.
— Sądzisz, że to wystarczy?
— Sytuacja ulegnie poprawie.
— Co oznacza, że ty uważasz, iż środki owe poskutkują — gniewnym tonem
rzekł Tyne. — Kiedyś będę musiał wziąć urlop i zaprojektować dla ciebie obwód
uczciwej samokrytyki i zwątpienia.
Odpowiedziało mu milczenie.
— Cóż więc powinienem zrobić? — spytał wreszcie Tyne.
— Postępować jak zwykle.
— Powinienem był się domyślić — mruknął Tyne. Odwrócił się nagle i ruszył
w kierunku drugiej strony placyku. Przed nim otworzył się nowy korytarz. Tyne
wszedł weń i przejście zamknęło się chwilę potem.
Paul obserwował to wszystko w milczeniu.
Teraz zaś spokojnie wyszedł na plac i rozejrzał się dookoła. Bloki, na które
patrzył, z wyglądu nie różniły się niczym od zespołów komputerowych na innych
poziomach. Podszedł do prostopadłościanu, przed którym wcześniej stał Tyne. Na
fasadzie bloku nie potrafił dostrzec głośnika.
Cichy szum z tyłu sprawił, że Paul odwrócił się szybko. Korytarz, którym
dotarł do tego placyku przestał istnieć. Nieruchome, stojące ciasno jeden obok
drugiego, srebrzyste bloki otaczały Paula ze wszystkich stron.
— Paul Formain — rozległ się głos, który poprzednio przemawiał do Tyne’a.
— Twoja obecność w tym punkcie czasu i przestrzeni pozostaje w sprzeczności
z symboliczną strukturą społeczności ludzkiej. Zgodnie z tym, skutki twej likwi-
dacji będą usprawiedliwione.
104
KSIĘGA III
WZÓR
Zstępując na ostatnią, bitewną równinę
Usłyszałem jęk dzwonu, co górą popłynął
Drugi! I dusza Thora z mą duszą się zlała
Gdy smocza postać z wolna słońce przesłaniała.
Zaklęta Wieża
Rozdział 17
Wpadłem! — rzekł Paul.
Słowo, które wypowiedział zagubiło się i przepadło w ciszy otulającej mrocz-
ne wierzchołki otaczających Paula bloków. Ponownie usłyszał za sobą cichy
szmer. Obejrzał się i zobaczył, że oto otwiera się wylot kolejnego korytarza. Po
przeciwnej stronie placu jeden z bloków przesunął się, wypełniając sobą całą wol-
ną przestrzeń i ruszył w stronę Paula. Tocząc się powoli, spychał człowieka w kie-
runku nowo otwartego przejścia. Paul nie miał wyboru, musiał pójść tą drogą.
— Możesz więc krzywdzić ludzi — stwierdził oskarżycielsko.
— Nie — zaprzeczył głos, który przedtem przemawiał do Tyne’a. Paul odniósł
wrażenie, że głos ów dobywa się teraz z bloku, który nań następował.
— Wyrządzasz mi krzywdę, właśnie w tej chwili.
— Usuwam wadę — odparł głos. — Twój system ocen jest subiektywny i fał-
szywy. W chwili obecnej zakłóca on funkcjonowanie symbolicznej matrycy spo-
łeczeństwa.
— Mimo to — sprzeciwił się Paul — jesteś za mnie odpowiedzialny, tak samo
jak za resztę społeczeństwa.
— W stosunku do tych — odparł blok, dalej napierając na Paula i zmuszając
go, by cofnął się w głąb korytarza — którzy nie są zdrowi i nie mają poczucia
odpowiedzialności, możliwe jest zastosowanie innej skali wartości.
— Ja nie jestem zdrowy?
— Nie — odparła machina. — Nie jesteś.
— Chciałbym zatem — powiedział Paul — usłyszeć twoją definicję zdrowia.
— Zdrowie istoty ludzkiej — rzekł głos — polega na jej chęci zaspokojenia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire