[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Słyszałem o nim - wtrącił się Joe, który siedział przy stole obok
Gavina i nie zwracał uwagi na chmurną minę młodszej siostry. - On,
zdaje się, ma opinię prawdziwego czarodzieja, jeśli idzie o kontakt z
mediami.
- Tak - przyznał Gavin. - Prawdę mówiąc, jest świetny we
wszystkim, do czego tylko przyłoży rękę.
- W takim razie, jeśli nie masz nic przeciwko temu,
skorzystalibyśmy z jego usług - skonkludował Carlo Barone. - Sama
przecież dobrze wiesz, że sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy...
W tym momencie Gina już nie wytrzymała. Bez pytania o jej zgodę
wkraczali w jej kompetencje! To wprost niesłychane!
Demonstracyjnie odsunęła swój talerz i rzuciła serwetkę na stół.
Niecierpliwie zerwała się z krzesła i nie dbając o formy towarzyskie
zażądała, żeby ojciec natychmiast porozmawiał z nią na osobności w
bibliotece.
Carlo przystał na to z lekkim westchnieniem.
- Oczywiście, Gino - rzekł. - Wybaczycie nam? - zwrócił się do
reszty towarzystwa.
Pożegnał się z Gavinem i ucałował w policzek Colleen.
Joe uznał, że jako jeden z dyrektorów Baronessy ma prawo wziąć
Anula & polgara
udział w rodzinnych obradach, dołączył więc do ojca i siostry.
W ciszy, która nagle zapadła w salonie, Moira Barone natychmiast
odzyskała właściwą dobrej pani domu przytomność umysłu.
- To było dość przykre, prawda? Gavinie, bardzo cię przepraszam za
zachowanie Giny. Czasami bywa naprawdę uparta, już jako mała
dziewczynka przysparzała nam kłopotów. Przyznam, że nie rozumiem,
po kim ona to ma.
- Tak, rzeczywiście - przyznał uprzejmie Gavin, jednocześnie dając
dyskretny znak Colleen, że pora się pożegnać.
- Mam dzisiaj zebranie Rady Pedagogicznej, mówiłam ci, mamo? -
powiedziała Colleen szybko. - Będziemy musieli się zbie...
- Bzdura. - Moira przerwała jej stanowczym gestem
wypielęgnowanej dłoni. - Przecież nawet nie zdążyłam podać deseru.
- Przepraszam, ale naprawdę musimy już iść.
Jej matka zawahała się przez chwilę, lecz zaraz z czarującym
uśmiechem rzekła:
- No cóż, jeśli nie możecie zostać, to nie. Ale pozwól chociaż panu
O'Sullivanowi dopić kawę, dobrze, kochanie?
Colleen ustąpiła.
Matka często doprowadzała ją niemal do szału, lecz przecież
wiedziała, że ma serce na właściwym miejscu i chce dla swoich dzieci
tego, co sama uważa za najlepsze. Zabiegała o to niezwykle energicznie,
taki bowiem wyznaczyła sobie cel w życiu.
Problem polegał na tym, że absolutnie nie dbała o zdanie głównych
zainteresowanych i ze wszystkich sił, a miała ich naprawdę wiele,
usiłowała narzucać im swoją wolę.
Wizyta dobiegła końca w miłej atmosferze i kiedy się żegnali, Colleen
mogła całkiem szczerze powiedzieć:
- Dziękujemy za zaproszenie, mamo. Obiad był wyśmienity, jak
zawsze. To nie przypadek, że o twojej sztuce kulinarnej po mieście krążą
legendy.
- Bardzo dziękujemy, pani Barone - potwierdził Gavin z galanterią. -
Gdyby kiedykolwiek postanowiła pani szukać pracy, proszę zgłosić się
do mnie. Byłaby pani królową kuchni w najlepszym z moich hoteli.
- Dziękuję, mój miły. - Moira obdarzyła go czarującym uśmiechem.
Anula & polgara
- Ale chyba raczej zostanę przy swojej dotychczasowej funkcji. Carlo
nigdy by się do tego nie przyznał, ale beze mnie nie przetrwałby nawet
jednego dnia.
- Cóż, jego zysk to moja strata - zakończył Gavin, kiedy już
zmierzali do wyjścia.
Moira zastanawiała się przez moment, po czym serdecznie poklepała
go po ramieniu.
- Chciałam ci tylko powiedzieć... - zaczęła cicho i urwała. - [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire