[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wolenia mogły być tego dowodem, stare przysłowie, że do serca
mężczyzny trafia się przez żołądek, mogło się sprawdzić i tym
S
R
razem.
- Bardzo smaczne - powiedział.
W jego głosie brzmiała nuta zdziwienia, jakby ustanawiał
nowy precedens, zostając na śniadanie po namiętnej nocy. Mając
nadzieję, że zostanie dłużej, Lauren nalała mu kolejny kubek
kawy. Postanowiła zapamiętać, że lubił czarny, mocny napar.
Mała kuchnia wydawała się jeszcze przytulniejsza, kiedy on
tu był. Jego wilgotne włosy były ciemniejsze niż normalnie.
Lauren zauważyła, że jest opalony, a ręce noszą ślady ciężkiej,
fizycznej pracy. W żadnej ze swoich fantazji na temat tego męż-
czyzny nie było takiej zwykłej, a jednak cudownej chwili jak ta,
którą dzielili teraz w kuchni pachnącej cykorią i bekonem.
- Pewnie nie możesz wziąć wolnego na resztę dnia, żebyśmy
mogli spędzić go razem? - zapytała nieśmiałym, pełnym nadziei
tonem.
Widelec zatrzymał się w połowie drogi do jego zmysłowych
ust. Patrząc, jak szuka słów - jakiejś wymówki, która pozwoli mu
szybko uciec - Lauren zdała sobie sprawę, że popełniła błąd. Nie
powinna wspominać o niczym, co przypominałoby stały związek,
a już na pewno nie o czymś, co ujawniłoby ich romans wobec
miejscowej społeczności.
Travis przełknął głośno ślinę, jakby ten ostatni kęs jedzenia
utknÄ…Å‚ mu w gardle.
S
R
- Mam dzisiaj mnóstwo roboty - powiedział w końcu.
Lauren wzruszyła ramionami z obojętnością, której nie czuła.
Nie chciała go odstraszyć. Nie podejrzewała, że tak go przerazi
perspektywa spędzania z nią czasu poza sypialnią. Podniosła rękę,
uciszając go w trakcie wyliczania obowiązków.
- Nie musisz się przede mną usprawiedliwiać. Naprawdę nie
musiał. Nie było między nimi nic ponad wzajemne pożądanie.
Wiedziała, o co chodzi w tej grze.
Dlaczego wobec tego miała taką wielką ochotę wylać mu
resztę syropu na głowę?
Travis odłożył widelec, odsunął talerz i wstał.
- Pomogę ci sprzątać, zanim pójdę - zaproponował.
- Nie, nie trzeba.
Lauren zaczęła zbierać pozostałe naczynia. Była
zdeterminowana, żeby nie pokazać mu, jak bardzo ją zranił swoją
reakcją na jej niewinną prośbę. Przecież nie oświadczyła mu się!
- Jeżeli będę miał mniej pracy, wezmę dzień wolny i
wybierzemy się gdzieś razem - powiedział nieprzekonująco.
Lauren pozostała nieufna. Gdyby jego propozycja zrodziła
się z czegoś innego niż poczucie winy i chęć zamknięcia jej ust,
zareagowałaby inaczej, teraz jednak uśmiechnęła się z wysiłkiem i
powiedziała niezobowiązująco:
- Może.
S
R
- Coś nie tak? - zapytał Travis.
- Wszystko w porzÄ…dku.
- Posłuchaj - powiedział z wyrazem desperacji na twarzy. -
Niczego ci nie obiecywałem. Jeśli dobrze sobie przypominasz,
mówiłem, że być może to nie jest dobry pomysł. To, że
spędziliśmy razem noc, nie oznacza związku.
Jego arogancja była równie irytująca, jak legendarne
zrywanie przez niego znajomości następnego dnia. Nie chcąc dać
mu satysfakcji, Lauren przywołała łagodny, spokojny ton, który
tylko najbliżsi rozpoznawali jako oznakę rosnącej furii.
- Na pewno nie oznacza - odpowiedziała. - A ponieważ jesteś
tak brutalnie szczery, to pozwól, że teraz ja powiem, co myślę.
Ostatnia noc była wspaniała, będę o niej zawsze pamiętać. Ale
mam nadzieję, że nie oczekujesz z mojej strony podziękowań.
Poza tym to, że spędziliśmy razem noc, nie oznacza otwartego za-
proszenia, by to powtórzyć, kiedy tylko będziesz miał ochotę.
Travis otworzył usta ze zdziwienia. Nie mając zamiaru
ustępować ani na krok, Lauren starała się pozostać przy swoim z
taką godnością, na jaką pozwalały okoliczności.
- Dałeś mi od początku jasno do zrozumienia, że nie szukasz
związku. Ja z kolei równie uczciwie uprzedzałam, że chcę się
ustatkować. Nie musisz się obawiać, że zraniłeś moje uczucia.
Jestem dużą dziewczynką i wiedziałam, w co się pakuję. Jedna noc
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]