[ Pobierz całość w formacie PDF ]

schodach na górę.
Leżała na łóżku z twarzą wtuloną w poduszkę. Przez kilka oszalałych chwil myślała, że
Connor odnajdzie ją tutaj. Gdyby przyszedł teraz i zażądał, by się przed nim odkryła, to...
Nie starczyło jej odwagi na dokończenie tej myśli.
Ale jednak nie przyszedł. Z oddali  jakby szydząc z niej  dochodziły stłumione odgłosy
całonocnej festynowej zabawy.
Pozostałe dwa dni święta przeleciały nadzwyczaj szybko. Dla Giny, jak zwykle wtedy
zapracowanej i zabieganej, chwile radosne mieszały się z momentami smutku. Obecność
Connora sprawiała, że ten festyn nie był dla niej podobny do poprzednich.
Connor zaglądał wszędzie. Potrafił zaprzyjaznić się i oczarować sobą wiele osób, które
bez przerwy ją o niego pytały. Zabrał ze sobą Wesleya i obaj wymogli na Ginie, by
kibicowała na konkursie skoków. Podopieczna Wesleya   Pan Munroe  wsławiła się
zajęciem zaszczytnego drugiego miejsca. Connor wyglądał, jakby był dumny  z żaby i z
chłopca.
Earline została wypisana ze szpitala w niedzielę. Czuła się już znacznie lepiej.
Wieczorem Giną zostawiła ją w domu pod opieką Connora, a sama do pózna pracowała w
kuchni domu parafialnego. Gdy wracała wreszcie do domu, wędrowna ekipa demontowała
wesołe miasteczko, a stary, pokręcony przez reumatyzm Snicky Alonzo sprawdzał szkody na
trawnikach i klombach.
 Jak tam, Snicky?  zagadnęła go.  Zwietny był ten festyn. Chyba takiego jeszcze nie
było.
 Za duży  mruknął Snicky trzęsąc głową.  Ostatni raz się w to bawię. Za stary już na to
jestem. Nie mam siły. I wielu innych nie ma już siły. Jeśli ten twój facet cię namawia, żebyś
sprzedała przepis, to może...
 To nie jest żaden mój facet. Wszyscy tak zawsze mówią po każdym festynie. A potem
minie tydzień i zaczynają myśleć o następnym. %7łycie w Allegro będzie zawsze płynęło tak
samo.
 Nie płynęło nigdy tak samo, nie płynie i nie będzie płynęło. Takie już jest to życie.
Wszystko się bez końca przemienia. Każda rzecz... I tego nie powstrzymasz, choćbyś nie
wiem jak chciała.  Zamyślił się przez chwilę.  A jak mówisz, że on nie jest twój chłop, to
czemu się tak zmieniasz na twarzy, kiedy tylko on się zjawi w pobliżu? Nie widziałem cię
takiej od lat.
 On naprawdę nie jest mój. Wyjedzie jutro i nie wróci już tutaj.
 To tobie trzeba ruszyć z nim, dziecino  powiedział Snicky.  Nie odmawiaj sobie tego.
I świata kawałek zobaczysz.
Giną spojrzała na niego zaszokowana.
 Jak to? Mam wyjechać? Porzucić Allegro? Przecież Allegro jest moim domem.
 Niektórzy ludzie gadają, że tam dom, gdzie ludzkie serce. A jak ten facet wyjedzie i ty
tu sama zostaniesz, to gdzie wtedy będzie twoje serce? Powiedz mi szczerze, staremu, gdzie
ono siÄ™ wtedy podzieje?
Giną spuściła oczy. Patrzyła na stratowaną trawę i nie odzywała się. Nie wiedziała, co
odpowiedzieć.
Nazajutrz rano pojechali we dwoje do lekarza. Giną prawie cały czas milczała, a Connor
sprawiał wrażenie, jakby był zrezygnowany lub zły na coś. Nie rozpogodził się również
wtedy, gdy doktor Fonsby oświadczył mu, że z nogą wszystko już jest w porządku, należy
jedynie przez pewien czas ją oszczędzać.
 Ja będę prowadził  powiedział, gdy wyszli ze szpitala.
Giną chciała zaprotestować, lecz w ostatniej chwili się powstrzymała. Jakież to miało
znaczenie, jeśli lada chwila i tak ruszy stąd w daleką drogę  przecież nic go już tutaj nie
trzyma.
 Chyba zrezygnuję ze sklepu i poszukam pracy w Milledgeville  zwierzyła mu się po
drodze.  Earline czuje się lepiej, ale jednak było to jakieś ostrzeżenie.
 Nie poznaję cię, Gino  skomentował to z gorzkim uśmiechem.  Myślisz o przyszłości
zamiast o przeszłości?
Wzruszyła bezradnie ramionami. Naprawdę wszystko już zostało powiedziane.
Spostrzegła nagle, że nie jadą prostą drogą do Milledgeville. Connor skręcił w stronę
starej przetwórni. Odwróciła się w jego stronę z wyrazem zdumienia na twarzy. Nie odezwał
się jednak ani słowem, aż do momentu gdy zatrzymał wóz na zarośniętym chwastami
podjezdzie i wyłączył silnik.
 O rany  powiedział, jakby do siebie  za dnia to wygląda jeszcze gorzej, niż myślałem.
Zobaczymy, co się da z tego zrobić.
 O co ci chodzi?  spytała zdumiona.
 O to, że kupiłem tę ruinę  odparł poirytowany.  Zamiast floty jachtów. Trzeba mnie
chyba zaprowadzić do psychiatry.
Otworzyła ze zdumienia usta.
 Connor! Po coś ty to zrobił?  krzyknęła prawie.
 Sam nie wiem po co. Może na złość Beekmanowi? Tak go przekonywałem, aż sam
uwierzyłem, że to dobry pomysł. Ale nie koniec na tym. Kupiłem także stare kino w centrum
Allegro.
 To stare, nieczynne kino?  Giną rozszerzyła ze zdumienia oczy.
 A tak. Budynek ma największą powierzchnię użytkową w mieście. Otwieram tu fabrykę
słoni.
 Fabrykę słoni? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire