[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zakochana, więc udawałam, że jestem, a potem byłam zbyt uparta, żeby się
wycofać.
- Nie płacz już. Jestem pewny, że szybko zapomnisz o tym nędznym
kowboju - pocieszał ją ojciec.
Odwróciła głowę, czując się winna z powodu własnego zaślepienia i
uporu.
- Byłam idiotką.
- Wszyscy popełniamy błędy. Ja też, nawet wobec ciebie. Ale nikt z nas
nie chciał cię skrzywdzić. Tylko zupełnie nie wiedzieliśmy, co zrobić. Twoi
bracia troszczą się o ciebie, przecież wiesz.
- Tak - przyznała, nie patrząc na niego. - Teraz rozumiem, dlaczego tak
zle o nim mówiliście. Doceniam to, co zrobiliście. I kocham was wszystkich.
- Chodz do domu - prosił Frazier. - Connley wyjeżdża. Nie potrzebował
ślęczeć zbyt długo przy komputerze, by znalezć dowody obciążające Lucky'ego.
- Nie chcę go widzieć - powiedziała stanowczo.
- Ależ, Ab - ojciec nachmurzył się. - Nie obwiniaj go. On tylko
wykonywał swoją pracę. Poza tym, musiał wyrównać dawne porachunki z
Luckym. Nie bądz uparta, Yates czuje się niezręcznie...
- Ostrzegłam Lucky'ego - powiedziała tonem winowajczyni. - Nie
powinnam była. Ale musiałam mu dać szansę obrony, po prostu musiałam. Jeśli
ucieknie, to przeze mnie.
Frazier zawahał się, zanim powiedział jej prawdę.
- On nie uciekł. Connley natychmiast powiadomił odpowiednie władze na
Hawajach. Złapali go, gdy wsiadał do samolotu lecącego na Samoa.
- 129 -
S
R
Nie zrobiło to na niej najmniejszego wrażenia, aż się dziwiła. Zupełnie,
jakby Lucky Gibbs nigdy nie istniał naprawdę. Był tylko widmem, może
czarującym, ale nikim więcej, a ona uległa iluzji. Nigdy nie mogłaby pokochać
go takiego, jakim był naprawdę. Ale z Yatesem i tak nie chciała się zobaczyć.
- Nie pójdę do domu, dopóki on tam jest - twierdziła uparcie.
- Ależ, Abbie, to dziecinada. On musiał tak postąpić i, niezależnie od
wszystkiego, jest mu niezręcznie.
- Nie proś mnie o to, tato - powiedziała, klękając obok Frosty'ego. -
Zgodziłam się na wszystko inne: sprzedaż rancza, spędzenie świąt bez braci,
przyjęłam nawet prawdę o Luckym, więc chyba mogę cię prosić o to jedno małe
ustępstwo?
- Dobrze, już dobrze - poddał się.
Spojrzał jeszcze na nią, jakby chciał coś dodać, ale odwrócił się i wyszedł.
Niecałą godzinę pózniej drzwi stajni zaskrzypiały i Abbie ujrzała w nich
Yatesa. Napełniała właśnie żłób Jetty i udała, że jest całkowicie pochłonięta
pracą. Zbliżył się do przegrody i przypatrywał się posępnie.
- Mówiłam, żebyś tu za mną nie przychodził - rzuciła ze złością.
- Chcę ci tylko coś powiedzieć.
- O co chodzi? Chcesz mi powiedzieć, jak się rozkoszujesz słodką zemstą
teraz, gdy złapałeś winnego?
- Nie uwierzysz, ale wcale nie jestem szczęśliwy z powodu tego, co się
stało. I wiem, dlaczego nie chcesz mnie widzieć...
- Czyżby? Więc wiesz, że mam dość kłamstw ze strony mężczyzn, bez
względu na to, jakimi przesłankami się kierują. Ciebie to też dotyczy.
- Akurat w stosunku do mnie mylisz się - powiedział z goryczą.
- A to niby dlaczego? - zapytała wyzywająco. Podszedł bliżej. Ręce
trzymał w kieszeniach, ale
Abbie miała wrażenie, że ta bliskość niesie jakiś niepokój.
- 130 -
S
R
- Odkąd tu przyjechałem, wiele przeżyłaś. Jest jeszcze jedna sprawa, która
może cię wprawić w zakłopotanie. - Podszedł jeszcze bliżej, ale wielkim
wysiłkiem woli zatrzymał się. - Pewien mężczyzna gorąco pragnie ci
powiedzieć coś, co ty mówiłaś wszystkim, oprócz niego. Kocham cię, Abbie.
Patrzyła na niego, jak zahipnotyzowana, a serce jej przepełniła radość.
- Może mówię to w niewłaściwym czasie, może w ogóle nie powinienem,
jestem zapewne egoistą, ale chcę, żebyś o tym wiedziała.
Potrząsnęła głową, jakby chciała zaprzeczyć jego słowom.
- Chcę, żebyś wiedziała, że jeżeli ze sposobu, w jaki z tobą rozmawiałem,
lub na ciebie patrzyłem, domyśliłaś się, że cię pragnę, to była prawda. Ale
niczego nie robiłem po to, aby wydobyć z ciebie potrzebne mi informacje. Moje
słowa były często kłamliwe, ale uczucia - nigdy.
To, co powiedział, wstrząsnęło Abbie. Lucky ciągle prawił jej czułe
słówka, przychodziło mu to z niezwykłą łatwością, ale nikt nigdy nie wyznawał
jej uczuć z taką powagą.
- Lucky był głupcem, Abbie. Gdybyś kochała mnie, nie jego, nigdy bym
cię nie zawiódł. Prędzej bym umarł.
Nie mogąc już dłużej kryć wzruszenia, postąpiła krok naprzód.
- Nie rób tego - powiedział żarliwie. - Chyba że naprawdę chcesz się
znalezć w moich ramionach. Nie zbliżaj się, jeśli nie chcesz...
Patrzyła na niego zmieszana. Po tym wszystkim, co razem przeżyli, nie
powinna się do niego zbliżać, ale ruszyła niepewnym krokiem, wahając się.
- Abbie? - W tym krótkim pytaniu zawarł wszystkie wątpliwości.
Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Patrzyła mu jednak prosto w oczy,
wreszcie skinęła głową.
Porwał ją w ramiona i trzymał mocno, wtulając twarz w jej włosy.
- Och, wydaje mi się, że kochałem cię już w chwili, gdy cię ujrzałem po
raz pierwszy.
- 131 -
S
R
Chciał tylko przytulić Abbie, ale w chwilę pózniej całował ją
nieprzytomnie. Zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniała pocałunki z żarliwą
namiętnością. Nie miała wątpliwości, że to, co do niego czuje, jest wreszcie
prawdziwą, gorącą miłością.
- Nie chciałem się do tego przyznać, ale kiedy do niego zadzwoniłaś, żeby
go ostrzec, wiedziałem, że cię kocham. Nie mogłem cię powstrzymywać, żeby
cię nie skrzywdzić. Zemsta była mniej ważna, nawet sprawiedliwość znaczyła
mniej niż ty.
- Ja też udawałam wobec samej siebie, że nic do ciebie nie czuję. Ale
kiedy dawałam ci hasło, wiedziałam na pewno, że nie kocham Lucky'ego,
chociaż miłość do ciebie przeczy wszelkiej logice.
- Zwłaszcza że ja też cię okłamywałem.
- Ale to, co robiłeś świadczyło na twoją korzyść. Byłeś taki silny i dobry,
mogłam na tobie polegać.
Całował ją delikatnie, a ona drżała ze wzruszenia.
- Mam pieniądze w banku - powiedział po chwili. - Nie obchodzą mnie
twoje pieniądze. - Nie chcę inwestować w żadne systemy alarmowe, grać w
golfa, ani uprawiać joggingu. - Cofnął się o krok, aby móc jej spojrzeć w oczy. -
Kupię to ranczo. Ciekawe, co twój ojciec na to powie?
- Ranczo? Nasze ranczo? - nie posiadała się ze zdziwienia.
- Dlaczego nie? Jesteś tu szczęśliwa, ja też odnalazłem tutaj swoje
szczęście. Lubię pracować fizycznie, Abbie. Nie było moim przeznaczeniem
siedzieć za biurkiem, ani martwić się o udziały w jakiejś firmie, czy uganiać się
po polu golfowym. Wychowałem się na wsi. Odpowiadało mi to. Przekonałem
się, że nadal to lubię. Chyba więc powinniśmy właśnie tutaj pozostać?
- Och, Yates - szepnęła ze łzami w oczach. - Zrobiłbyś to dla mnie?
- Zrobiłbym dla ciebie wszystko - zapewnił i pocałunkiem
przypieczętował obietnicę.
- 132 -
S
R
Frosty uniósł głowę i zarżał cichutko, jakby się złościł, że zakłócają mu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]