[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nic nie wiesz na ten temat?
- Straciłam zdolności parapsychiczne - powiedziałam. - Nie pamiętacie? Podawali w
wiadomościach.
- Owszem, Jessico - odparł agent specjalny Johnson. - Zdajemy sobie sprawę, że złożyłaś prasie
takie oświadczenie. Zdajemy sobie również sprawę, że twój brat, Douglas, przeżywał wówczas,
powiedzmy, pewne nasilenie objawów schizofrenii, na którą cierpi, co wiązało się ze stałą i
natrętną obecnością dziennikarzy pod twoim domem...
- Nie tylko dziennikarzy - powiedziałam zdenerwowana. -Wy też mieliście w tym swój drobny
udział, może nie?
- Z żalem przyznaję, że to prawda - zgodził się agent specjalny Johnson. Jessico, pozwól, że cię o
coÅ› zapytam. Czy wiesz, co to jest charakterystyka?
- Oczywiście, że wiem. Policjanci używają tego, żeby aresztować ludzi, którzy pasują do
określonego typu.
- Tak - powiedział agent specjalny Johnson - rzeczywiście, ale o to dokładnie mi chodziło.
Chodziło mi o opracowanie dali, które składają się na szczegółowe typy charakterologiczne.
- Czy to nie jest właśnie to, o czym przed chwilą mówiłam?
- Nie.
Agent specjalny Johnson nie odznaczał się szczególnym po-czuciem humoru. Niewykluczone, że
Allan Johnson był nąjnudniejszym człowiekiem na naszej planecie. Wszystko, co się z nim
wiązało, było nudne. Nudne były jego mysie włosy z przedziałkiem po prawej stronie. Nudne
były okulary w staromodnej metalowej oprawce. Nudne były jego nieodmiennie szare garnitury,
nawet jego krawaty, zwykle blado niebieskie lub żółte, bez wzorów były nudne. Był żonaty, i to
było w nim chyba najnudniejsze.
- Otóż - ciągnął agent specjalny Johnson - charakterystyka oby mogącej popełnić zbrodnie,
z którymi mieliśmy do czynienia w tym tygodniu - to jest uduszenie Amber Mackey oraz rwanie
Heather Montrose - wygląda mniej więcej tak: Jest to prawdopodobnie biały, heteroseksualny
mężczyzna w wieku około dwudziestu lat. Jest inteligentny, być może w wysokim stopniu,
jednak nie jest zdolny do odczuwania empatii wobec rówieśników ani też wobec nikogo w ogóle.
Podczas gdy rodzinie i przyjaciołom może wydawać się normalnym, nawet dobrze
funkcjonującym członkiem społeczeństwa, cierpi na bardzo poważne zaburzenia. Nie można
wykluczyć paranoi. Stwierdzono, że zabójcy tego typu działają niekiedy pod wpływem
wewnętrznych głosów kierujących ich postępowaniem...
Wtedy do mnie dotarło. Słuchałam jego gadaniny, myśląc sobie: mm, biały, heteroseksualny
mężczyzna, dwudziestoletni, wygląda na Marka Leskowskiego, wysoce inteligentny, niezdolny
do odczuwania empatii, taak, to mógłby być on. Jest futbolistą , ale przecież rozgrywającym, a to
wymaga pewnej inteligencji. No i to jego nieliczenie się z tym, że coś się może nie udać...
Tyle że on był ze mną, kiedy porwano Heather. Lekarze orzekli, że doznała tych wszystkich
obrażeń jakieś sześć godzin wcześniej, czyli napastnik - kimkolwiek był - zaatakował ją koło
ósmej wieczorem... A Mark był ze mną o ósmej...
Wyprostowałam się na krześle.
- Ejże - powiedziałam. - Chwileczkę...
- Tak? - Agent specjalny Johnson spojrzał na mnie wyczekująco. - Coś cię niepokoi, Jessico?
- Chyba sobie żarty robicie - powiedziałam. - Nie próbujecie na poważnie wrobić w to mojego
brata?
Jill zamyśliła się.
- A skąd ci przyszło do głowy, Jess, że próbujemy zrobić coś takiego?
Szczęka mi opadła.
- Myślicie, że jestem głupia, czy co? On przed chwilą powiedział.
- Nie mam pojęcia, co mogło cię skłonić do wyciągnięcia wniosku, że podejrzewamy Douglasa, -
Jessico - powiedział agent specjalny Johnson. Chyba że wiesz coś, czego my nie wiemy.
- Tak - wtrąciła agentka specjalna Smith. - Czy to Douglas powiedział ci, Jessico, gdzie znalezć
Heather? Czy stąd wiedziałaś, że trzeba zajrzeć do domu przy drodze?
- Och! - Podniosłam się gwałtownie, aż krzesło przechyliło się do tyłu. - Koniec. Dość tego.
Koniec rozmowy WychodzÄ™ stÄ…d.
- Dlaczego się złościsz, Jessico? - zapytał agent specjalny Johnson, nie ruszając się z miejsca. - -
Czyżby dlatego, że przypadkiem mamy rację?
- Nie wrobicie w to Douglasa - warknęłam. - Zapytajcie Heather. No, dalej. Powie wam, że to nie
Douglas.
- Heather Montrose nie widziała napastników - powiedział spokojnie agent specjalny Johnson. -
Zarzucono jej coś na głowę, a potem zamknięto w ciasnym pomieszczeniu - prawdopodobnie w
bagażniku samochodu. Kiedy ją stamtąd uwolniono, zobaczyła kilka osób, wszystkie w maskach.
Usiłowała uciec, ale wyperswadowano jej to wyjątkowo dobitnie. Twierdzi, że głosy wydawały
się jakby znajome. Niewiele więcej była w stanie powiedzieć.
Przełknęłam ślinę. Biedna Heather. Jednak, jako siostra, musiałam działać.
- To nie był Douglas - oświadczyłam zdecydowanie. - On nie ma żadnych przyjaciół. I z
pewnością nigdy nie miał żadnej laski.
- Cóż, nietrudno będzie dowieść, że nie ma z tym nic wspólnego - powiedziała agentka specjalna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]