[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Chyba się przesłyszałam? Nie znoszę zarozumiałych ludzi, a pan mógłby im świecić
przykładem. Jak wyobrażam sobie przyszłość? Wielkie nieba, świat się chyba nie zawali. Jest
pan najmądrzejszym, oczywiście najlepiej zorientowanym człowiekiem w fabryce, więc jakoś
pan przeżyje, nawet gdy czasami chlapnę jakieś głupstwo. Ostatecznie to nie ja napisałam ten
bzdurny testament, no nie?
 Proszę cię, Józefo. Jutro wyjeżdżasz do Genewy i nie zobaczymy się przez kilka
miesięcy. Nie mogłabyś przynajmniej spróbować być dla mnie choć trochę milsza, chociażby
dlatego, że jesteśmy kuzynami?  Ludwik zmienił taktykę; wyciągnął rękę i popatrzył
błagalnym wzrokiem na Józefę.
Poczuła się jeszcze bardziej nieswojo, a po pobladłych policzkach popłynęły jej nagle
dwie strużki łez. Pociągnęła nosem i zakłopotana rozejrzała się wokół siebie.
 Mogłabym prosić o serwetkę? Chusteczka gdzieś mi się zapodziała, zamiast leżeć w
kieszeni spódnicy.
Ludwik roześmiał się i podał jej swoją śnieżnobiałą chusteczkę, próbując również
wytrzeć jej łzy.
 Nie mówiłem tego aż tak poważnie, żeby zmusić cię do płaczu.
 Niech pan da spokój, kuzynie. Jest mi żal, że muszę rozstać się z ciotką lizą i
Helmerem.
 To oczywiste. I tylko tyle?
Ilza zdążyła wstać od stołu, dała znak Helmerowi i razem wyszli niepostrzeżenie do
salonu, gdzie czekała już kawa dla ciotki i sok pomarańczowy dla chłopca.
Ludwik wstał, a podszedłszy do Józefy, stanął z tyłu i położył jej ręce na ramionach.
 To jak? Spróbujemy w przyszłości być dla siebie choć trochę milsi? Obiecuję, że już
nigdy nie będę poprawiać twoich potknięć ani udzielać ci napomnień.
 Przecież to na moją niekorzyść, kuzynie. Ja muszę i chcę się uczyć, aby panu dorównać.
 Zatem zacznij od najważniejszego: ja mówię ci po imieniu, ty ciągle zwracasz się do
mnie przez pan, i to ma być równość? Ostatecznie jesteśmy kuzynostwem, nie mówiąc już o
tym, że wkrótce będziemy wspópracownikami  mówił bardzo ciepłym głosem, lekko
naciskał ramiona Józefy, a nachyliwszy się rzekł:  Nie jestem do ciebie wrogo usposobiony,
dziewczyno, wręcz przeciwnie.
 Czy mówienie przez ty nie zostanie uznane za brak dobrego wychowania?
 W żadnym wypadku.
 A jak się wścieknę, to jak pana zwymyślam?
 Moim zdaniem, prościej wymyśla się komuś po imieniu, niż oficjalnie przez pan 
uśmiechnął się i dotknął jej włosów w kolorze stopionej miedzi. Nie zauważyła, jak zamknął
na chwilę oczy. Miał wrażenie, że przyjemne elektryczne prądy płyną z jej włosów do jego
dłoni. Otrząsnął się jednak szybko i spytał:
 To jak będzie?
 Kuzynie, będę się starać i nie będę ci więcej dokuczać, ani też deptać po odciskach, ach,
znowu powiedziałam nie tak jak trzeba. A więc będę się starać, aby między nami zaistniała
harmonia  uśmiechnęła się tryumfująco, że znalazła właściwe określenie.
Pstryknął ją palcem w czoło i spytał:
 Jak to ciotka Ilza mówi na ciebie? Spryciara? Przybij na zgodę, spryciaro!
Szybko podała mu swoją smukłą dłoń.
 Na zgodÄ™, kuzynie!
Popatrzyła na niego odważnie, ale pod jego więcej mówiącym niż słowa spojrzeniem,
szybko opuściła wzrok.
Przytrzymał jej dłoń dłużej niż należało, a gdy wreszcie się uwolniła, natychmiast
pobiegła do salonu, gdzie w towarzystwie ciotki i Helmera, zamieniła się w beztroską,
gadatliwÄ… panienkÄ™.
Ludwik zamyślony stał przy stole zwlekając z dołączeniem do reszty domowników.
Rzekł półgłosem sam do siebie:  Zobaczysz, moja mała, między nami wszystko ułoży się
zupełnie inaczej!
XIV
Wielki dzień, w którym Józefa miała zostać szefową fabryki Schottlera, wreszcie
nadszedł.
Najwięcej serca w jego przygotowanie włożyła Ilza Gerlach. Dokładnie omówiła z
Ludwikiem przebieg planowanych uroczystości, a przede wszystkim dopilnowała, aby
poustawiano kwiaty nie tylko w willi, ale także w nie używanym do tej pory biurze Hugona
Schottlera.
Mecenas także zapowiedział swój udział, przez co ceremonia miała zapewniony charakter
oficjalny.
Po raz ostatni ciotka wybierała się na dworzec, by powitać powracającą z Genewy Józefę.
Tym razem Ludwik również znalazł"! jakąś wymówkę, próbując w zastępstwie wysłać
Helmera.
Ciotka, przyzwyczajona do różnych niespodzianek, gdy zobaczyła Józefę wysiadającą z
pociągu, zaniemówiła. Wrażenie było piorunujące. Elegancka od stóp do głów dama była
wprost nie do rozpoznania, gdyby nie żywe, serdeczne spojrzenie jej zielonkawych oczu.
W obcisłej garsonce, ze starannie upiętymi do podróży włosami, bez kapelusza, w
zamszowych rękawiczkach i dobranych do koloru bucikach wyglądała jak modelka z żuraala.
 To naprawdę ty, Józefo?  przywitała ją Ilza patrząc z dystansu to na twarz, to na całą
sylwetkÄ™.
 Nie da się ukryć, ciociu. Przemknęłam przez Paryż i stąd ta wystrzałowa garderoba.
 Co takiego zrobiłaś?
 Ubrałam się w Paryżu od stóp do głów, kapujesz? Cześć, Helmer! Chłopie, rośniesz jak
na drożdżach, a włosy jeszcze bardziej ci zbielały. Jak ci leci? Masz jakieś wieści od mamy?
 Wszystko gra, Józefo  rzekł, jakby nie był pewien, że rozmawia z tą samą dziewczyną,
z którą poprzedniego lata kąpał się w basenie i jezdził rowerem po okolicy.  Ależ ty
wyglądasz!  dodał nieśmiało.
 Spróbuj tylko powiedzieć, że ci się nie podobam!  zaśmiała się jak dawniej, ale wcale
nie przestała wyglądać jak dama.  Musimy odebrać bagaże. Tym razem z Genewy zabrałam
wszystko i obawiam się, że do taksówki się nie zmieścimy. Helmerze, bądz tak dobry i
poszukaj gdzieś wózka.
 Już się robi! Najlepszy bagażowy w tym kraju  do usług szanownej pani!  ukłonił się
młody Szwed i zniknął.
 To ty byłaś w Paryżu?  zdołała wykrztusić po kilku głębokich oddechach ciotka Ilza.
 No pewnie! W Genewie też przecież mówiłam po francusku, co za różnica. Dostałam
od pana Kunze trochę pieniędzy na zakupy! Jak się czujesz, cioteczko? Wyglądasz mi na
trochÄ™ zdenerwowanÄ….
 Zdenerwowaną? Dziecko, ja najpierw muszę ochłonąć ze strachu! Co oni tam z tobą
zrobili? Odprowadziłam na pociąg smarkulę, a odbieram paryską modnisię, prawdziwą damę!
Józefa przytuliła się i szepnęła ciotce na ucho:
 Nie całkiem prawdziwą, ciociu. Ja tylko tak wyglądam. Co z kuzynem Ludwikiem? Już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire