[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potrzebuje. Mimo że był to wypadek, nie mogła pozbyć się poczucia winy i chciała jakoś wynagrodzić mu
cierpienie. Straciła jednak od razu okazję, gdyż Ryan pod wpływem środków przeciwbólowych zapadł w
głęboki sen.
Przez pewien czas przechadzała się niespokojnie po mieszkaniu. Co dwadzieścia minut zaglądała do niego,
ale spał spokojnie. Zrobiła sobie na kolację omlet, potem włożyła koszulę nocną i próbowała oglądać telewi-
zję, ale zaraz zrezygnowała z tego i zajęła się lekturą jednej z książek.
Około dziesiątej, kiedy akurat doszła do mrożącego krew w żyłach fragmentu, Ryan zawołał ją głośno i
przestraszył nie na żarty. Pomogła mu dojść do łazienki, a potem przyniosła tacę z kolacją, składającą się z
trzech potężnych kanapek z wołowiną, ogromnej misy zupy jarzynowej i kubka mleka, co pochłonął z typo-
wym dla siebie wilczym apetytem.
- Boli clę? - zapytała przysiadając na brzegu łóżka, gdy już uporała się z naczyniami.
- Tylko trochÄ™.
- Ryan, tak ml przy...
- Ciii. - Położył Jej palec na ustach. - To nie twoja wina, więc już nie przepraszaj. Dobrze?
Niechętnie skinęła głową.
- Czy masz może na coś ochotę?
Na ustach Ryana pojawił się lekki uśmieszek. Obrzucił wzrokiem szyję Cristen, jej ramiona i skupił się na
wypukłościach piersi rysujących się wyraznie w głębokim dekolcie koronkowej koszuli.
- Tak - odparł niskim, zmienionym głosem. - Na ciebie.
- Ależ, Ryan! - zaczęła protestować z pełnym zdumienia chichotem. - Wiesz przecież, że nie możemy.
- Co tam nie możemy!
- Ale... twoja noga...
Wyciągnął rękę i przesunął palcem wzdłuż koronkowego brzegu koszuli. Z uśmiechem wsunął palec w głę-
bokie wycięcie dekoltu i przyciągnął Ją ku sobie.
- Zrobimy to powoli i delikatnie - mruknÄ…Å‚. Leniwym ruchem zsunÄ…Å‚ najpierw jedno, a potem
drugie ramiączko. Cristen posłusznie oswobodziła ręce i miękki materiał opadł jej lekko na biodra. Podparł się
na łokciu i zaczął obsypywać pieszczotami jej piersi, najpierw powoli, potem z coraz większym zapamięta-
niem.
Odrzuciła do tyłu głowę i z trudem próbowała złapać oddech. Po chwili położył się na plecach i pociągnął ją
ku sobie.
- Unieś się trochę - mruknął, ściągając z niej nocną bieliznę. - Otóż to.
Nagle Cristen uderzyła palcem u nogi w gips.
- Ryan, myślę, że nie...
- Nie myśl - odparł naglącym szeptem. - Zobacz. Jak bardzo cię pragnę.
Uniósł ją wyżej i położył wygodniej na sobie, kołysząc łagodnie biodrami.
- A teraz chcę, żebyś robiła dokładnie to, co d powiem.
Bawiąc się jej uchem, jednocześnie szeptał zmysłowym głosem instrukcje, od których poczuła fale gorąca.
- Ryan!
Słaby protest zniknął jednak szybko na dzwięk figlarnego chichotu Ryana i najpierw nieśmiało, a potem z
coraz większą odwagą stosowała się do jego zaleceń.
- O to właśnie chodziło - powiedział urywanym głosem. - Tak. Właśnie o to. Oooo, tak.
Przez pierwsze dwa tygodnie Ryan snuł się bezczynnie po mieszkaniu, oszczędzając nogę. Ile się da i zała-
twiając większość spraw służbowych przez telefon. Cristen opiekowała się nim troskliwie, starając się
zapewnić mu wszelkie wygody. Wracała do domu w południe, żeby przygotować obiad i przybiegała
wczesnym wieczorem zaraz po zamknięciu sklepu. Niejednokrotnie Luiza, zniecierpliwiona ciągłym
spoglądaniem przyjaciółki na zegarek, wysyłała ją do domu wcześniej.
Ryan szybko opanował sztukę chodzenia o kulach. Pod koniec czwartego tygodnia lekarz pozwolił mu wró-
cić na teren fabryki, pod warunkiem, że nie przeforsuje nogi. Największym problemem było poruszanie się po
mieście. Poradził z tym sobie jednak, korzystając z uprzejmości jednego z pracowników, który podwoził go
do pracy.
Chcąc oszczędzić sobie trudów podróży samolotem, z biurem w Kalifornii porozumiewał się telefonicznie i
za pośrednictwem jednego z członków dyrekcji, który
w razie potrzeby przywoził mu do podpisu papiery i omawiał najważniejsze sprawy.
Cristen była w siódmym niebie. Zniknęła zmora rozstań i długich samotnych dni. Jakże miła była świado-
mość, że po przyjściu z pracy zastanie go w domu. Uwielbiała zasypiać w Jego ramionach i budzić się dzięki
jego delikatnym pocałunkom.
- Gdybym wiedziała, że tym sposobem zatrzymam cię w domu, złamałabym ci nogę dużo wcześniej - prze-
komarzała się, leżąc obok niego.
- No, tylko nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. Tak się składa, że jestem przywiązany do swoich kości i
chcę je mieć całe - odparł ze śmiechem.
- Naprawdę trudno, człowieku, zmusić cię do współpracy - westchnęła z udawaną rozpaczą, po czym zaczęła
obsypywać pieszczotami jego szeroką klatkę piersiową. Ryan zareagował błyskawicznie. W jednej chwili
położył ją na plecach i przykrył swoim ciałem. Następnie oparł się na łokciach i ujął w dłonie Jej piersi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire