[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ubrana jest w białą bluzkę i długą czarną spódnicę, na której
zawiÄ…zany ma fartuch. Można sobie wyobrazić, że jest ku­
charkÄ….
Mid-Ocean House spłonął w 1911 roku. W marcu 1873
roku nie było w nim nikogo, ponieważ sezon rozpoczynał się
dopiero od czerwca.
Zadaję sobie pytanie, czy Maren kiedykolwiek odwiedziła
Mid-Ocean House. Czy to możliwe, by Jan w jakiś pogodny
letni wieczór zabraÅ‚ żonÄ™ na spacer koÅ‚o skaÅ‚ z dzikimi kwiata­
mi uginajÄ…cymi siÄ™ pod podmuchami wiatru do oddalonego
o sto metrów hotelu, gdzie na werandzie wypili filiżankÄ™ her­
baty i zjedli kawałek amerykańskiego ciasta, miseczkę pud-
dingu na Zielone ZwiÄ…tki? Czy siedzieli wyprostowani na sta­
rych bujanych fotelach, wilgotnych od morskiego powietrza,
i patrzyli na krajobraz, który znali już na pamięć? Czy widok
ten panorama skalistych wysp, unoszÄ…ca siÄ™ nad wodÄ… mgieÅ‚­
ka i łodzie przypływające od strony lądu  mógł wydawać się
im odmienny od tego, na który patrzyli z okien czerwonego
domu? Czy Maren włożyła suknię przywiezioną z Norwegii
i kiedy tak siedzieli na werandzie, stanowili przedmiot po­
wszechnej ciekawości? Bo zdradzały ich buty, mowa, dalekie
od ideału maniery? Czy to możliwe, że siedzieli koło Childe
Hassama przy jego sztaludze lub Celii Thaxter, która notowa­
­a coÅ› w zeszycie, i wymienili z nimi grzecznoÅ›ci, ukÅ‚on, skinie-
109
RS
nie głowy? Czy Jan sięgnął na poręcz fotela żony i dotknął jej
dłoni? Czy ją kochał?
A może byÅ‚o tak, że próg hotelu mogli przekraczać jedy­
nie jako służący  Jan w ceratowej kurcie przynosił homary
kucharce, a Maren  w domowej sukni, z popÄ™kanymi buta­
mi i dłońmi  prała pościel, zamiatała podłogi? Czy to oni
raczej przypatrywali się gościom z zainteresowaniem, tym
amerykaÅ„skim bogaczom, bladym tubylcom, czÄ™sto zapadajÄ…­
cym na morską chorobę w trakcie rejsu z Portsmouth, którzy
mieszkaÅ„com wysp pozwalali w sezonie letnim zarobić dodat­
kowe pieniÄ…dze?
Lubię myśleć o Hawthornie, jak zgodnie z zaleceniami
lekarzy zażywa na Smuttynose morskiego powietrza. Czy przy­
płynął parowcem z Bostonu i dla ochrony przed słońcem
zabraÅ‚ ze sobÄ… sÅ‚omkowy kapelusz i biaÅ‚e ubranie? Czy od­
osobnienie wysp było dla niego inspiracją, czy ogarniała go
pokusa, by kÄ…pać siÄ™ w niezwykle gÅ‚Ä™bokich wodach oddziela­
jÄ…cych Smuttynose od Appledore i Star? Czy gorÄ…co an­
gażował się w dyskusje z intelektualistami i artystami, których
wokół siebie zgromadziła Celia Thaxter: z Charlesem
Dickensem, Johnem Greenleafem Whittierem, Williamem
Morrisem Huntem, tworzÄ…cymi rodzaj kolonii, salonu. Czy
jadł ciasto jagodowe, zupę rybną, resztki, które przed nim
postawiono? I kto je postawiÅ‚? Czy to możliwe, że obsÅ‚u­
giwaÅ‚a go emigrantka z Norwegii? Czy kobieta ta, nie ma­
jąc pojęcia, kim on jest, traktując go jak kolejnego gościa,
zadawała Nathanielowi Hawthorne'owi uprzejme pytania
w swym uroczym, acz Å‚amanym angielskim? Tings. Togedder.
Brotter.
Trudno teraz, patrząc na Smuttynose, wyobrażać sobie
Hawthorne'a na wyspie. Po Mid-Ocean House nie pozostał
żaden namacalny ślad. Hotel przeszedł do historii, stał się
faktem istniejącym wyłącznie w zapiskach i na fotograficznej
błonie. Gdyby wszystkie te zapiski i zdjęcia dotyczące hotelu
zmyło morze, Mid-Ocean  wraz z pobytem w nim Hawthor-
110
RS
ne'a, z łamanymi uprzejmościami emigrantki  zniknąłby
zupełnie.
Nikt nie zdołałby poznać dokładnie realiów opowieści.
Drugiego pazdziernika 1867 roku na Smuttynose odbył
się mecz bokserski. Ponieważ w latach sześćdziesiątych XIX
wieku prawo zabraniało hazardu, szukano odizolowanych
miejsc, gdzie prawdopodobieństwo interwencji policji było
niewielkie. Wyspy Shoals, a zwłaszcza Smuttynose, okazały
siÄ™ idealne do tego celu. Dwaj bokserzy walczyli przez
półtorej godziny na frontowym podwórku domu Charlesa
Johnsona, wczeÅ›niej znanym jako Czerwony Dom, a w przy­
szłości mającym zyskać nazwę domu Hontvedtów. Widzowie
przypłynęli łodziami. Planowano kolejny mecz, trzeba było
jednak go odwoÅ‚ać, ponieważ zÅ‚a pogoda uniemożliwiÅ‚a wi­
dzom stawienie siÄ™ na miejsce, a zawodnicy zapadli na morskÄ…
chorobÄ™.
O świcie drugiego dnia na Wyspach Shoals budzą mnie
niepożądane i znajome dzwiÄ™ki. Wysuwam siÄ™ z poÅ›cieli szorst­
kiej od wilgoci i idę do kuchni zaparzyć kawę. Szum płynącej
wody zagłusza odgłosy z kabiny na dziobie. Z założonymi na
piersiach rękoma czekam, aż kawa przesączy się przez filtr,
mam przy tym uczucie, że krople spływają mi do skarpetek.
Uchylam luk, by wciągnąć choć haust świeżego powietrza,
i widzę, że niebo jest czerwone, jakby na brzegu szalał pożar.
Otwieram zasuwę na całą szerokość i w szlafroku wspinam się
na pokład. Nad wyspami widnieją szkarłatne łuki, zdające
się sięgać od Portland aż do Bostonu. W środku czerwień jest
głęboka, na brzegach staje się mniej intensywna. Poniżej mewy
odbijajÄ… promienie wschodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca, sprawiajÄ…c na mo­
ment wrażenie oblanych wÅ‚asnÄ… poÅ›wiatÄ…. Jestem zaniepoko­
jona  jak zawsze ludzie, kiedy natura zbacza ze zwykłego
traktu  a równocześnie pragnę zejść na dół po Billie, by
pokazać jej to niezwykle zjawisko. Ale Billie już jest koło
mnie.
 Przecięłam sobie stopę, mamusiu  mówi.
111
RS
Odwracam się ku niej. Buzię ma opuchniętą od snu, usta
zaczynają się krzywić w grymasie bólu. Ma na sobie letnią
piżamkę, szorty i koszulkę z napisem Red Sox. Jej stopy są
białe, malutkie i gole, z prawej tryska krew. Przysuwa się ku
mnie, zostawiajÄ…c na biaÅ‚ej podÅ‚odze kokpitu czerwonÄ… smu­
gę. Odłamek rozbitego wieczorem kieliszka musiał spaść koło
schodów. Trzask otwieranej przeze mnie zasuwy obudził
Billie, która poszła do trójkątnego schowka pod schodami po
jeden ze skarbów Czarnobrodego, klucz na łańcuszku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire