[ Pobierz całość w formacie PDF ]

własnym zmysłom.
 Zgubiłem się" - myślałem chaotycznie.  Weszliśmy tajnym przejściem do pałacu Cesarza".
Ale wiedziałem, że się mylę. Jakiś głos szeptał, że to pokój zwykłego , księgarza. Tylko moje zmysły, wstrząśnięte
aż do nadświadomości, buntowały się przeciw faktom.
Zwykły? Ależ nie! Wmurowane w ściany obrazy, niemal trójwymiarowe, były z pewnością dziełami geniusza. Ze
ścian emanowało przytłumione światło. Lśniące krzesła i sekretarzyk stały, jakby przycupnąwszy na grubym
dywanie. We wnęce były wysokie półki, na których gniezdziły się rzędy wspaniale oprawionych tomów. W rogu stał
niezwykłych rozmiarów, trójwymiarowy telewizor...
Pokój roztańczył się gamą kolorów. Zakryłem oczy dłonią. Drugą ręką chwyciłem framugę drzwi...
Siller powiedział coś, ale dotarł do mnie tylko niezrozumiały bełkot.
Zrobiłem krok do przodu i upadłem. Straciłem przytomność, zanim dotknąłem podłogi.
V
Obudziłem się następnego dnia rano i rozpocząłem naukę. Leżałem w wielkim łożu. Nie był to ten sam pokój, który
widziałem poprzedniej nocy. Czułem się wypoczęty, ale kiedy spróbowałem wstać, zesztywniałe mięśnie odmówiły
posłuszeństwa. Twarz i ręka bolały mnie, a z tyłu głowy czułem twardy guz...
- Gdzie twoja broń? - wyszeptał stojący w drzwiach Siller. Jego głos przypominał syk węża.
Usiadłem wyjąc z bólu, jeszcze oszołomiony snem.
-- Gdzie twoja broń? - powtórzył Siller jeszcze ciszej. W ręku trzymał niedbale pistolet o długiej, cienkiej lufie.
Dotknąłem swojego ramienia. Nie znalazłem nic prócz własnej skóry. Sposób, w jaki ułożony był gładki, miękki koc,
wskazywał na to, że jestem nagi.
Przy drzwiach rozległ się odgłos, jakby ktoś gwałtownie wypuścił powietrze z ust. Coś przeleciało z sykiem przez
moje krótko ostrzyżone włosy. Podniosłem głowę. Pistolet Sillera nie zwisał już niedbale. Skierowany był w moją
stronę.  Jaki maleńki jest otwór w tej lufie", przemknęła mi idiotyczna myśl,  nie większy niż główka od szpilki".
- ProszÄ™ - zaczÄ…Å‚em.
14
- Gdybym był - przerwał mi Silier - kimś innym z miliona ludzi, już byś nie żył.
Z głupią miną spojrzałem za siebie. Tuż nad moją głową tkwiła w ścianie niewielka igła.
- Rozumiem. Zapamiętam tę lekcję - powiedziałem sięgając ręką, żeby wyciągnąć igłę ze ściany.
- Nie robiłbym tego na twoim miejscu - odezwał się Siller jak gdyby nigdy nic. - Jest zatruta.
Moje palce zatrzymały się o centymetr od igły.
- Lekcja numer dwa-mówił dalej Siller. - Nigdy nie dotykaj niczego, czego nie znasz. Wniosek: nie pakuj się w nic,
dopóki nie dowiesz się, co możesz zyskać, a co stracić i jak silny jest przeciwnik.
Siller wyciągnął szczypcami igłę ze ściany. Włożył ją ostrożnie do małej fiolki, zakorkował i schował do lewej
kieszeni.
- W takim razie ty sam nie stosujesz się do własnych zasad - burknąłem nie okazując wdzięczności - bo inaczej nie
zabrałbyś mnie ze sobą.
- I tu właśnie - odparł Siller - się mylisz.
Zamilkłem. Kiedy ubrałem się i zjadłem, nasmarował mi twarz i rękę maścią. Ręce miał nieprzyjemnie ciepłe i
wilgotne.
- Myślę, że nigdy nie byłeś przystojnym mężczyzną-za u ważył Siller. -Więc trudno powiedzieć, żeby to cię
zeszpeciło. Za tydzień twarz powinna się całkiem zagoić. Z wyjątkiem brwi, rzęs i odbarwienia. Z ręką będzie trwało
trochę dłużej. Jeśli pożyjesz dosyć długo. Ale za to jesteś jedynym człowiekiem, który przeżył postrzał pistoletem
ogniowym.
Doszedłem do wniosku, że tajne mieszkanie Sillera znajdowało się w opuszczonym magazynie. Z tego zaskakująco
luksusowego pokoju prowadziły schody do podziemi. Dosyć było miejsca do ćwiczeń. Tego dnia, wśród kamieni,
brudu, robactwa i drobnych gryzoni nauczyłem się obchodzić z bronią.
Siller trzymał mój pistolet ogniowy.
- Facet o nazwisku Branton wynalazł baterię energetyczną. Może tylko znalazł coś takiego albo odkrył po raz drugi
zasady jej działania. To to, co masz pod klapą kurtki. Jak się ją wetknie do kolby, łączy dwa styki. Po naciśnięciu
spustu - tuff! - błękitny pocisk rozprysnął się na sylwetce człowieka namalowanej na murze - i obwód zamknięty.
Jedna setna energii zostaje uwolniona. Nieprzewodząca lufa kieruje tę energię na cel. Na lufie jest przycisk. Jeśli
przyciśniesz go równocześnie naciskając spust, wypala dziesięć razy silniej. To się przydaje w walce z większą
grupą. Sama bateria ma niewielką dzwignię z boku. Kiedy wkładasz baterię do kolby, dzwigienka idzie do dołu. To
pozwala na uwolnienie energii. Można ją też opuścić palcem. Wtedy jak ją puścisz albo rzucisz, wybuchnie z całą
mocÄ… w momencie, kiedy dotknie jakiegoÅ› przedmiotu.
wiczyłem krótkie strzały. Okazało się, że mam talent w tym kierunku. W niedługim czasie za każdym razem
trafiałem w środek sylwetki.
- Taką bronią trzeba celować w tułów. To największy cel i najmniej ruchomy. Trafisz w tułów i już jest trup. Jeśli
strzelasz w głowę, ryzykujesz. Ryzykanci nie żyją długo.
Siller był skarbnicą wiedzy o strzelaniu.
- Taki strzał jest jak cios pięścią w twarz albo kopniak w zęby. Brutalna siła. Ja lubię pistolety igłowe. Zatruta strzała,
która trafi we właściwe miejsce, zabija równie szybko i o wiele ciszej. Taki pistolet to trucizna w kieliszku, nóz w
plecy. Subtelna, dyskretna metoda, bez ostrzeżenia i śladów. Wybuch jest dobry, kiedy masz do czynienia ze zgrają
przeciwników. Nigdy nie pakuję się w coś takiego. Poza tym igły są tańsze H zawsze można je dostać. 0 baterie
trudniej.
Wprawiałem, się przez cały dzień. Wkrótce potrafiłem już z odległości pięćdziesięciu metrów trafić w dowolną część
ciała, dziewięć razy na dziesięć strzałów. Potem ćwiczyłem wyciąganie spluwy z kieszeni pod ramieniem. Ale nie
mogłem dorównać kociej zręczności Sillera. Kiedy poszliśmy do mieszkania coś zjeść, sprawdziłem jego kieszenie.
Miał tam przypięte genialne urządzonko, składające się ze sprężyny, uchwytu i dzwigni. Włożona w nie spluwa
naciągała sprężynę. Po wsunięciu ręki i odsunięciu poły kurtki, dzwignia zwalniała uchwyt i spluwa wskakiwała do
ręki.
Wyciągnąłem to urządzenie z jego kieszeni i wsadziłem do swojej. Siller wrócił, założył kurtkę, i kiedy wkładał
spluwę do kieszeni, zrobił zdziwioną minę. Wyciągnęliśmy obaj broń i kiedy on wyciągnął swoją dopiero do połowy,
ja już zdążyłem w niego wycelować.
Nachmurzył się, ale po chwili uśmiechnął się z przekąsem.
- Jesteś lepszy niż myślałem, Dane. Może byś i dał sobie radę na ulicy. Chciałem zwrócić mu urządzenie.
- Wez je - powiedział. - Mam jeszcze kilka.
Wprawiałem się dalej. Wyciągnąć i ognia. Wyciągnąć i ognia, obrót i ognia. wiczyłem, dopóki moje ruchy nie stały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire