[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poczuł, że na niego patrzy, i uśmiechnął się, a ona zrobiła się miękka jak
wosk.
- O której powinniśmy się zjawić u Mallabyego w Blue Mountains? -
zapytał, ściągając ją z powrotem na ziemię.
RS
112
Obowiązek wzywał. Zastanawiała się, czy Simon traktuje ten weekend
tak samo jak ona.
- Mamy tam być na drugą. Po południu ma być barbecue, a biorąc pod
uwagę gościnność Mallabyego, można założyć, że wieczór się mocno
przeciągnie. Na niedzielę rano, bez względu na pogodę, zapowiedziany jest
spacer po buszu, leżeli będzie padać, Maiłaby obiecał zaopatrzyć nas w
peleryny i kalosze.
- Wygląda na to, że twój szef wierzy w dobroczynny wpływ spacerów na
zacieśnianie więzi między swoimi wspólnikami.
- Myślę, że po prostu lubi się spotykać z kolegami. Tyle, że do tej pory
bawili się w czysto męskim gronie - uśmiechnęła się z żalem. - Wiesz,
drużyna, zbiórka, pełna gotowość... Pewnie myślą, że za nimi nie nadążę, bo
przecież jestem tylko kobietą - mruknęła.
- Już ja cię znam, zrobisz wszystko, żeby okazać się lepsza od nich.
Nawet gdyby miało cię to zabić.
Annabel przełknęła ślinę. Wiedziała, że Simon ma rację. Nigdy nie
wystarczało jej to, że dorównuje swoim zdolnym kolegom. Zawsze chciała
być od nich lepsza i wkładała mnóstwo pracy, żeby to osiągnąć. Gdyby nie
to, nie tylko nie dostałaby awansu, ale w ogóle by jej nie zauważono.
Ciężka praca przyniosła jednak rezultat w postaci wymarzonego
stanowiska wspólnika. Tylko czy to coś zmieni? Nadal będzie musiała
udowadniać, że jest lepsza, mądrzejsza i twardsza niż jej koledzy, a oni będą
ją bacznie obserwować, krytykując każdy krok. Nie mogła liczyć, że teraz
spocznie na laurach i będzie się cieszyć odniesionym sukcesem. Wraz z
nowym stanowiskiem czekała ją jeszcze cięższa i wymagająca ciągłej
gotowości praca.
Simon będzie się upierał, aby jej pomagać, poświęci dla niej swoje
ambicje i kto wie, czy z czasem nie będzie miał jej za złe, że za bardzo
pochłaniają praca. Nie, niemożliwe, żeby tak się stało... Przekonywał ją
przecież, że ich małżeństwo jest dla niego najważniejsze, aż w końcu
uwierzyła, że ją kocha i będzie przy niej tak długo, jak długo będzie
potrzebowała jego wsparcia.
Zamyślona wpatrywała się w miseczkę po płatkach śniadaniowych.
Wiedziała, że bez względu na własne pragnienia, postanowił robić to, co
było najlepsze dla niej. Zastanawiała się, czy w głębi duszy Simon nadal
pragnie operować. Czuła jednak, że nawet gdyby nagle zmienił zdanie i
zapragnął wrócić do zawodu, nie odważyłby się na to ze strachu, że trudna,
obciążająca psychicznie i czasowo praca narazi na szwank ich małżeństwo.
RS
113
- Masz ochotę na tosty? - zapytał, ale w jego oczach kryło się pytanie,
które nie miało nic wspólnego ze śniadaniem. Najwidoczniej odgadł, że
zastanawia się nad nową pracą i nad weekendem, który ma spędzić z
kolegami wspólnikami.
- Jednego, proszę - popatrzyła na niego tak ciepło, jakby chciała zawrzeć
w tym spojrzeniu całą swoją miłość. - W tygodniu kupimy kije golfowe, a w
przyszły weekend zaczynamy naukę - oznajmiła zdecydowanie.
- Możesz na mnie liczyć. Zresztą ta umiejętność przyda ci się w pracy.
Jestem pewien, że twoi wspólnicy od czasu do czasu grywają w golfa i
ciebie też zaproszą.
Nie była pewna, co tak naprawdę myślał, bo choć widziała jego
uśmiechnięte usta, nie mogła dostrzec oczu.
- Wątpię, czy zechcą ryzykować, by początkujący gracz, który w dodatku
jest kobietą, zepsuł im całą grę - powiedziała, wiedząc, jak poważnie
Maiłaby podchodzi do golfa.
- Jeszcze im pokażesz. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - Simon
spojrzał na nią, a w jego błękitnych oczach była wyłącznie zachęta.
Ale ona nie chce im niczego pokazywać. Chce sobie spokojnie poodbijać
piłeczkę w towarzystwie własnego męża. A gra z kolegami od razu
przerodzi się w walkę płci.
Nie powiedziała tego głośno, nie chcąc, by pomyślał, że jest zbyt
drażliwa czy nielojalna w stosunku do swoich przyszłych wspólników.
- Lepiej się pośpieszę ze śniadaniem. Przed wyjazdem chcę się jeszcze
do końca rozpakować. A potem koniecznie muszę zadzwonić do mamy.
Powinniśmy wyjechać około południa.
- Skończyłem rozpakowywanie, kiedy spałaś. Gdybyś czegoś nie mogła
znalezć, zawołaj.
- Jesteś dla mnie zdecydowanie za dobry. Powiedz, co mogłabym dla
ciebie zrobić?
- Wystarczy, że nadal ze mną będziesz... i będziesz się ze mną kochać tak
samo dziko i namiętnie jak ostatniej nocy.
- To zbyt łatwe - zarumieniła się. - Musisz wymyślić coś trudniejszego.
- W takim razie możesz się rozebrać i zatańczyć dla mnie taniec brzucha.
- Możesz sobie pomarzyć. A zresztą na razie jestem za chuda na takie
występy.
- Pozwól, że sam o tym zdecyduję, dobrze?
- Przykro mi, ale w tej chwili nie mamy czasu na taniec brzucha.
Obiecuję jednak, że kiedyś, kiedy nastrój będzie bardziej odpowiedni... -
RS
114
uśmiechnęła się i zupełnie nieromantycznie zaczęła chrupać tost tuż pod
jego nosem.
RS
115
Rozdział jedenasty
Nad gęsto zalesionymi górskimi pasmami i przecinającymi je dolinami o
stromych zboczach wisiała charakterystyczna, błękitna mgiełka. Patrząc na
ten malowniczy obrazek, nie można było nie pomyśleć, że Blue Mountains
jest wyjątkowo trafną nazwą. Jechali zgodnie ze wskazówkami Mallabygo,
więc bez problemów znalezli wąską drogę, która prowadziła do jego
weekendowej siedziby.
Samochód podskakiwał na nierównej nawierzchni. Gałęzie eukaliptusa z
trzaskiem uderzały w okna, a ich ostry zapach przenikał wszystko dookoła.
Powietrze było czyste i rześkie, co zapowiadało dobrą pogodę na weekend.
Kiedy zobaczyli przed sobÄ… wiejski domek Mallabyego, Sunon
westchnął. Trudno było jednak powiedzieć, czy ucieszył się, że nie
zabłądzili, czy raczej z niechęcią na myśl o weekendzie w towarzystwie
samych prawników. Annabel zerknęła z niepokojem na męża, ale nie
zdołała nic wyczytać z jego twarzy.
- Mam nadzieję, że nie będziesz się śmiertelnie nudził - powiedziała,
wiedząc, w jak różnych światach żyją potężni, ustosunkowani prawnicy i
pełni poświęcenia lekarze, jak różne są ich ideały i zainteresowania.
Obawiała się, że jej koledzy będą rozmawiać wyłącznie o sprawach
zawodowych, albo, co gorsza, zaczną wypytywać Simona, dlaczego przestał
operować. To byłoby straszne.
- Odpręż się, kochanie. Na pewno oboje będziemy się dobrze bawić.
Simon uśmiechnął się i wjechał na wysypany żwirem parking przy domu.
Stało tam już kilka samochodów, a więc najwyrazniej nie byli pierwszymi
gośćmi. Kiedy zaparkował między okazałym, lśniącym bmw i eleganckim
alfa romeo, ich stara toyota wydała się jeszcze skromniejsza.
Gospodarze usłyszeli nadjeżdżający samochód i wyszli przywitać
nowych gości. Simon przyjrzał się Mallabyemu i jego szczupłej,
ciemnowłosej żonie. Pamiętał, że spotkał ich kiedyś oboje przy jakiejś
oficjalnej okazji, ale dziś, bez eleganckich strojów wieczorowych, wyglądali
zupełnie inaczej. Oboje koło pięćdziesiątki, szczupli i zadbani, stanowili
atrakcyjną parę, a swobodny strój i serdeczność, z jaką ich powitali, zrobiły
na nim miłe wrażenie.
- Annabel, Simon... cieszę się, że was widzę. Witamy z powrotem w
Australii - Guy uśmiechnął się szeroko i położył rękę na ramieniu żony. -
Pamiętacie moją żonę Susan?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]