[ Pobierz całość w formacie PDF ]

WyglÄ…da na to, \e sama zdajesz sobie sprawÄ™ z ewentualnych konsekwencji. Ta sama kwestia
odnosi się te\ do ciebie. - Spojrzał na Leifa. - Byłeś drugi na jego liście. Miał adres twojej
szkoły. Aatwo by cię zlokalizował. I albo próbowałby cię stamtąd porwać, co by mu się
prawdopodobnie udało, a wtedy znalezlibyśmy cię w jakimś przydro\nym rowie albo w
rzece, albo postanowiłby załatwić to na miejscu. Potrafiłby to zrobić na sto sposobów i w
wielu przypadkach mógł zginąć któryś z twoich szkolnych kolegów lub kole\anek.
Odpowiedzialność - powiedział Winters - spadłaby na ciebie.
Leif te\ nagle bardzo zainteresował się dywanem. - Niewykluczone, \e kiedyś tego
doświadczycie - powiedział Winters. - Jedyne, co mogę wam ofiarować, to emocje, które
teraz wami targają: wstyd, wyrzuty sumienia, strach. Zapewniam was, \e są nieskończenie
lepsze od świadomości, \e z powodu waszej niesubordynacji ginie na słu\bie jeden z waszych
współpracowników. Ginie bezsensowną śmiercią albo spotyka go coś gorszego ni\ śmierć.
Wszelki ruch w jego gabinecie jakby zamarł na chwilę. - A skoro ju\ o tym mowa -
powiedział Winters pochylając się w ich stronę. - Wasza przyjaciółka Ellen...
- Elblai! Jak się czuje? - spytała Megan.
- Dziś rano odzyskała przytomność - powiedział Winters. - Przekazano jej nowiny na
temat ostatnich wydarzeń - podobno nalegała, \eby ją o wszystkim poinformować. Lekarze
twierdzą, \e wyzdrowieje. Najwyrazniej jednak jest wściekła, z powodu jakiejś bitwy, która ją
ominęła z tym... - Pochylił się nad biurkiem i spojrzał na kolejny dokument z pliku. -
Człowiekiem o imieniu  Argath . Który, nawiasem mówiąc, nie ma nic wspólnego z całą
sprawÄ….
- Tak te\ sądziliśmy - powiedział Leif.
- Wiem. To zresztą ciekawe, biorąc pod uwagę, \e dysponowaliście znikomą liczbą
sprawdzonych informacji. Ale przeczucia grają w naszej pracy tak samo du\ą rolę jak sprzęt.
Kierowanie się przeczuciami, pod warunkiem, \e trzyma się je na krótkiej smyczy, to talent, z
którego chętnie korzystamy.
- Dlaczego to zrobił? - spytała Megan.
- Kto? A, chodzi ci o Simpsona, człowieka o wielu nazwiskach?
Winters odchylił się na swoim fotelu. Nagle, bez \adnej zapowiedzi w kącie gabinetu
pojawił się obraz człowieka siedzącego na krześle. Człowiek ten miał na sobie więzienne
ubranie - prosty w kroju niebieski drelich, a na twarzy to samo beznamiętne spojrzenie,
jakiego doświadczyła Megan, kiedy celował do niej z broni. Z trudem powstrzymała dr\enie.
- Nigdy nie wygrywam - powiedział więzień beznamiętnym tonem, pasującym do jego
miny - i Megan nagle poczuła ulgę, \e nic do niej nie powiedział w czasie ataku. Brzmiał jak
93
holograficzny robot. - To znaczy, przedtem nigdy nie wygrywałem. A teraz, w Sarxos...
wygrywam cały czas. Nikt nie był taki cwany jak ja. Nikt nie zna się tak na strategii jak ja.
- Zwłaszcza, \e posługujesz się tyloma ró\nymi postaciami - odezwał się spokojny głos
spoza kadru, nale\Ä…cy prawdopodobnie do psychiatry. Albo programu psychiatrycznego,
pomyślała Megan.
- A jak inaczej mógłbym być tyloma ludzmi naraz? Jak inaczej wszyscy oni mogliby
wygrywać? Nie tylko ja - kontynuował Simpson. - Ja mogłem być główną postacią... ale
zwycięstwo, zwycięstwo ma wielkie znaczenie. Mój tato zwykł mawiać  Nie wa\ne jak
grasz; wa\ne czy wygrywasz czy przegrywasz . A potem umarł... - Jedynie w tym momencie
jego twarz zdradzała jakieś emocje: pojawiła się na niej na krótko wściekłość, tak pozbawiona
dojrzałości i doświadczenia, \e mo\na by przysiąc, i\ ma się do czynienia z trzylatkiem, który
zaraz rzuci się na podłogę z histerycznym płaczem. Tylko, \e ten trzylatek dobiegał
czterdziestki. - Wygrałem wiele razy - powiedział spokojnym ju\ głosem, z twarzą znów
pozbawioną wyrazu - i dalej bym wygrywał. Wszyscy byśmy wygrywali - wszyscy ludzie,
którzy są we mnie. I znów wygram, któregoś dnia, mimo \e na razie wypadłem z gry.
Prędzej, czy pózniej znów wygram...
Człowiek na krześle znikł, a Megan i Leif spojrzeli na siebie czując mieszaninę
politowania, strachu i obrzydzenia.
- Określenie, \e  komuś brak piątej klepki wyszło ju\ z u\ycia - powiedział Winters -
w przeciwnym wypadku ten człowiek idealnie by do niego pasował. Terapeuci spędzą sporo
czasu na docieraniu do zródła jego problemów... ale moim zdaniem cierpi on na
rozszczepienie osobowości, połączone z niezdolnością odró\niania rzeczywistości od gry...
oraz zrozumienia, \e gra słu\y do zabawy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire