[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wycieraczki, ale ciągle nic nie widziała. Ze złością otarła łzy,
przysłaniające jej oczy. Dławiła ją gorycz. Wybuchnęła płaczem. Po
chwili przygryzła wargi i ruszyła w stronę przychodni, starając się
opanować łkanie.
Została w nieprzyjemny sposób odepchnięta. Nie zdarzało się to jej
zbyt często i nie była do tego przyzwyczajona. Jej ciepło i serdeczność
otworzyły przed nią o wiele więcej drzwi, niż zamknęły, czuła się więc
teraz ogłuszona.
- Chciałam ci tylko pomóc, głuptasie - wyszeptała. Musiała zwolnić,
żeby wytrzeć nos i oczy, i nie narażać się na wypadek. To wcale nie
ułatwia prowadzenia, gdy droga niknie w potoku łez.
Nie dało się ukryć - była to ciężka lekcja. Polly zaparkowała
samochód i weszła do przychodni, wdzięczna, że deszcz pomógł jej
zamaskować łzy. Poszła do swego gabinetu i z furią zabrała się za
porządkowanie wszystkiego na półkach, aby tylko oderwać myśli od Matta
i tego, jak bardzo została przez niego upokorzona. Pracowała z takim
zapałem, że w końcu zapomniała o użalaniu się nad sobą, poczuła za to
głód. Zeszła na dół do kuchni i wzięła sobie kubek kawy i trochę
herbatników.
Potem poszła do recepcji i zabrała karty pacjentów zapisanych do
niej na drugą. Poprosiła pierwszego pacjenta do środka. Starała się robić
wszystko szybko,nie straciła jednak swego daru, sprawiającego, że każdy
60
RS
pacjent czuł się w jej gabinecie wyjątkowy, daru, z którego zupełnie nie
zdawała sobie sprawy. O trzeciej była już gotowa, aby towarzyszyć
Mattowi w poradni dla kobiet w ciąży.
Myjąc ręce i wyjmując narzędzia, które będą zapewne przydatne, nie
zauważyła, jak drzwi otworzyły się i wszedł Matt.
Odwróciła się, przyciskając do piersi instrumenty i patrząc na niego
okrągłymi oczami.
- Chcesz we mnie rzucić tym wziernikiem, czy też zamierzasz
wsadzić mi go do gardła, żebym nie mógł cię więcej obrażać? - zapytał
miękko.
Polly zaczerwieniła się i odłożyła wszystko na stolik.
- Czy potrzebujesz czegoś ode mnie, czy wpadłeś tylko towarzysko?
- zapytała i za chwilę już gotowa była sobie odgryzć język za to, co
powiedziała.
- Chciałem cię przeprosić. Nie chciałem być tak okrutny wobec
ciebie, ale mam całkowicie zszarpane nerwy i po prostu nie potrafię
przyjąć od nikogo pomocy. Przepraszam.
Polly odwróciła się powoli i spojrzała na niego.
- Czy już się dobrze czujesz? - zapytała uprzejmie, starając się
zmarszczyć brwi.
Położył palec na jej czole i wygładził je.
- %7łyję. Dziękuję, że posprzątałaś i pozbyłaś się tych wszystkich
rzeczy. Nie pomyślałem o tym, ale śmiertelnie się tego obawiałem. Jesteś
taka delikatna i troskliwa.
Serce Polly śpiewało. Uśmiech sprawił, że oczy zaczęły jej
błyszczeć, a policzki rozgrzały się. Twarz Matta też się rozpogodziła.
61
RS
- Och, Polly - wymamrotał - czym zasłużyłem sobie na twoją
przyjazń? - Wziął ją w ramiona i gorąco przytulił.
Jego marynarka była szorstka i Polly przesunęła twarz tak, aby
przytulić się do koszuli. Z cichym jękiem ujął ją pod brodę, uniósł jej
twarz ku górze i swymi miękkimi, ruchliwymi wargami poszukał jej
ciepłych i czułych ust.
- Och, Polly - wymamrotał znowu i wypuścił ją ze swych ramion. -
Poradnia czeka. Muszę już iść. - Uśmiechnął się smętnie. - Czy wyjęłaś mi
karty?
Skinęła głową.
- Tu są. Przejrzałam je, ale nic nadzwyczajnego nie znalazłam.
Chociaż nie miałam czasu, żeby zrobić to naprawdę dokładnie.
-To zrób to pózniej. Mam nadzieję, że twoim sokolim oczom nie
umknie nic, co mogłoby się okazać ważne. Co robisz dzisiaj wieczorem?
Pokręciła głową.
- Postaram się trochę nagrzać mój lodowaty dom - powiedziała,
uśmiechając się nieznacznie.
- Może potrzebujesz pomocy? Możesz mnie nakarmić, jeśli sprawi ci
to przyjemność. Nie chcę spędzić dzisiejszego wieczora sam.
Serce Polly podskoczyło z radości i zamarło. Przez moment
zastanowiła się. On po prostu chce się trochę oderwać od smutnych myśli,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]