[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wziął go na ręce.
Trzytygodniowe niemowlę uzależnione od heroiny wyszeptał i siadł na
najbliższym bujanym fotelu. Biedne maleństwo już od dnia narodzin ma w życiu pod
górkę.
Małej Faye przydałoby się pokołysanie powiedziała Clarisa, odważnie
przypatrując się Liz. Jest tam.
Liz usłyszała płacz dziecka i od razu wiedziała, co robić. Chcąc się przypodobać
Clarissie, znalazła kołyskę oznaczoną napisem Faye. Usiadła na bujanym krześle.
Szeroko otwarte mokre od łez brązowe oczy wpatrywały się w nią. Kiedy mała
krzyknęła, Liz ze wzruszenia zadrżały usta.
Biedne maleństwo wyszeptała, delikatnie odgarniając sprężyste kręcone loczki
z czoła dziecka.
Podobnie jak Donavan nasza mała Faye będzie miała w życiu pod górkę.
Przez te wszystkie lata przez biurko Liz przewinęło się kilka raportów o dzieciach
z rodzin patologicznych i narkomanów. Narkotyki dla kobiet ciężarnych to potworność.
Kobiety uzależnione od czegokolwiek nie dbają o siebie. Ich stan zdrowia jest kiepski.
Statystyki dowodzą, że jedzą byle co, opuszczają posiłki i śpią nieregularnie. Nie tylko
nadużywają narkotyków, ale też bardzo często bywa, że prostytuują się. Badania
naukowe dowodzą, że duży procent takich kobiet również pali papierosy i pije alkohol.
Dzieci, często są to wcześniaki, rodzą się małe i słabe.
Liz słyszała o Little Lambs od samego początku jego działania, ale szpital Willow
Grove nie brał udziału w tym projekcie. Nie wiedziała tylko, że Sean ma z tym coś
wspólnego.
Clarissa wzięła na ręce trzecie dziecko i usiadła pomiędzy Seanem i Liz, nucąc jakąś
melodię gospel i tuląc dziecko w pulchnych, czułych ramionach.
Trzydzieści minut pózniej w pokoju zapanowała cisza. Liz zerknęła na Seana
i uświadomiła sobie, że ma zamknięte powieki.
Clarissa też na niego zerknęła.
Prawie zawsze zasypia.
Często przyjeżdża? spytała Liz.
Raczej tak, ale ostatnio był tu ponad tydzień temu.
Ten człowiek ją zaskakiwał.
Doktor Sean kocha te dzieci dodała Clarissa, przerwawszy nucenie.
Nie rozumiem, dlaczego sam nie ma domu pełnego dzieci.
Liz niewiele wiedziała na temat prywatnego życia Seana. Raz tylko wspomniał coś
o byłej żonie i córce. Ton jego głosu i cała treść zawarta w tych kilku zdaniach
sugerowały, że mówienie o tych rzeczach sprawia mu ból. Mimo iż tego nie powiedział,
Liz odniosła wrażenie, że niewielu ludzi wiedziało coś o jego córce i wnuczce.
Kochasz go?
Pytanie Clarissy zaszokowało Liz. Czuła się w potrzasku. Nie wiedziała, co ma
odpowiedzieć.
Nie wiem.
Kobieta obruszyła się.
Ktoś powinien wiedzieć. On potrzebuje dobrej kobiety, a ciebie przyprowadził tu
pierwszą.
Liz poczuła się podbudowana.
Od dawna się znacie?
Clarissa skinęła głową.
Pomagał przy zakładaniu Little Lambs i to z jego polecenia przyjęto mnie do tej
pracy. Uważam, że nie ma w świecie lepszego człowieka niż doktor Sean. Byłby w stanie
góry przenieść. Gdyby mnie poprosił o przejście po rozżarzonych węglach, dla niego
zrobiłabym to bez wahania.
Gdyby Sean wiedział o tej rozmowie, nie posiadałby się ze szczęścia. Bez wątpienia
spodobałoby mu się to, że Clarissa wychwala go pod niebiosa. Murzynka wychyliła się,
chcąc sprawdzić, czy nie podsłuchuje z uśmieszkiem satysfakcji na twarzy.
Zpi zapewniła Clarissa. To niewiarygodne, jak kołysanie dzieci go uspokaja.
Liz musiała przyznać, że to do niego niepodobne.
Mówił mi, że jest to jego sposób na stres.
Fotel Clarissy trzeszczał, kiedy bujała się na nim, podśpiewując cicho.
Próbowałam nauczyć go robienia na drutach. Liz sama musiała przyznać, że
mogło się to wydać trochę śmieszne.
Doktor Sean? Kobieta ściągnęła usta. On tego nie potrzebuje, podobnie jak ty,
prawda? Oboje po prostu odwiedzajcie mnie i moje maleństwa.
W porządku zgodziła się Liz. Minęła godzina, zanim Sean obudził się. Ziewnął,
zerknął w stronę Liz i spytał:
Możemy już jechać?
Jak najbardziej.
Spojrzał na zegarek i uniósł brwi, kiedy zobaczył, która jest godzina. Ułożyła
z powrotem śpiącego Donavana w kołysce. Po piętnastu minutach byli gotowi do
odejścia.
Clarissa podprowadziła ich do drzwi.
Miło było poznać ciebie i twoje dzieci powiedziała Liz. Kobieta skinęła głową.
Przemyśl to.
Co mam przemyśleć? powtórzyła Liz.
To, o czym rozmawiałyśmy.
Aa... Liz była pewna, że rumieniec na twarzy ją zdradza. Nie śmiała spojrzeć na
Seana. Będzie wiedział, iż rozmawiały o nim. Clarissa zachęcała ją, by poważniej
zastanowiła się nad swoim uczuciem do Seana.
O co jej chodziło? spytał Sean, kiedy skierowali się w stronę samochodu.
Nic takiego zapewniła go.
Dopiero kiedy wyjechali na szosę, kierując się w stronę jej domu, spojrzała na niego.
Clarissa mówiła, że była pierwszą kobietą, którą Sean przyprowadził do Little Lambs.
Już drugi raz pokazał się inny, taki jakiego znało niewielu ludzi, a może nikt.
Image playboya zaczął blednąc. Pragnął, żeby ona i inni odbierali go jako bawi
damka, który ma niskie mniemanie o płci przeciwnej. Liz zastanawiała się, ile w tym
było prawdy.
Nie rozumiała, po co to robił.
Masz kwaśną minę powiedział. Zatrzymali się na światłach przed wjazdem na
rampę prowadzącą na autostradę. Wziął ją za rękę, palcami przesuwając po jej palcach.
Szczerze mówiąc, zamyśliłam się. Liz się uśmiechnęła. Była oszołomiona jego
złożoną osobowością.
Czy chcesz się ze mną podzielić jakimiś przemyśleniami?
Jednym powiedziała. Wypowiadając te słowa, wiedziała, że podejmuje ryzyko.
Może być z nas jeszcze para.
Sean przez dłuższą chwilą milczał, potem posłał jej promienny uśmiech.
Właśnie to usiłuję ci przez cały czas powiedzieć. Nie wiem, dlaczego wy, kobiety,
nie chcecie słuchać mężczyzn. To oczywiste, że jesteśmy inteligentniejsi.
Liz jęknęła. Zauważyła, że on z trudem powstrzymuje wybuch śmiechu. Sama też się
uśmiechnęła.
%7łycie jest pierwszym z darów,
miłość drugim,
a zrozumienie trzecim.
Marge Piercy
Rozdział 28
KAREN CURTIS
Mówiliśmy z ojcem, abyś zjadła z nami lunch, poinformowała Karen
przesłodzonym głosem Catherine Curtis. Zwracała się do niej w ten sposób zawsze
wtedy, kiedy chciała ją doprowadzić do białej gorączki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]