[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PoŜądanie było jak nóŜ.
Steve odwrócił głowę i znów ją całował. Tym razem był to pocałunek, który zdawał
się nie mieć końca.
Nagle w trakcie tych pieszczot Meg zaczęła płakać z powodu winy, smutku i
niezaspokojonego poŜądania. Steve trzymał ją i kołysał. Jego oczy były pełne udręki i
pragnienia. Ale powoli napięcie zaczęło opadać.
- Nie płacz - wyszeptał, scałowując jej łzy. Odwróciła głowę, tak by mógł całować
drugi policzek.
Zamknęła oczy i delektowała się tą chwilą czułości.
Gdy poczuła, Ŝe jego usta niechętnie się oddalają, otworzyła oczy i popatrzyła na
niego. Coś zdarzyło się między nimi.
- WciąŜ jesteś nietknięta - powiedział ochryple, a rysy jego twarzy znowu stwardniały.
Jego ręce gładziły jej nagie piersi. Poczuł, Ŝe znowu doprowadza go to do szaleństwa. Zaczął
ją pieścić ustami, wdychając zapach jej ciała. - Całkowicie, absolutnie nietknięta.
- Ja... nie czułam tego, co teraz, z Ŝadnym innym męŜczyzną - wyznała wstrząśnięta. -
Nie mogłam znieść nawet wzroku innych, a co dopiero dotyku ich rąk.
- Dlaczego, na litość boską, uciekłaś? - oddychał nierówno. - Niech cię diabli!
- Bałam się.
- Czego? Tego? - otoczył jej sutki swymi wargami. Meg krzyknęła z rozkoszy.
- Byłam dziewicą - syknęła.
- WciąŜ jesteś - przyciągnął ją do siebie i swą duŜą dłonią otoczył jej biodro. Poszukał
jej wzroku. - I wciąŜ się boisz - powiedział w końcu, obserwując jej twarz. - Jesteś przeraŜona
moŜliwością kochania się ze mną.
Przełknęła głośno ślinę.
- Nie, to nie tego się boję.
- A czego?
Ciało Stevena pulsowało. Czuła jego gorąco i siłę. Świadomość, jak bardzo jej
pragnie, przeraziła ją.
- Steven, moja siostra umarła podczas porodu.
- Tak, wiem o tym. Twój ojciec mi powiedział. Była od ciebie duŜo starsza.
- Była podobna do mnie - popatrzyła na niego. - TeŜ była szczupła, wąska w biodrach.
Mieszkała razem z męŜem na Północy. Gdy nadszedł czas porodu, przyszła śnieŜyca.
Wszystkie drogi były zasypane i nie mogli dojechać do szpitala na czas. Umarła. Dziecko teŜ.
- Meg zawahała się i przygryzła wargi. - Moja mama urodziła mnie przez cesarskie cięcie. Po
śmierci siostry Ŝyłam jak pod kloszem. Matka powiedziała mi, Ŝe zajście w ciąŜę będzie dla
mnie wyrokiem śmierci. Sprawiła, Ŝe panicznie się tego bałam - dodała, kryjąc twarz w
dłoniach.
Steve siedział kompletnie oszołomiony tym wyznaniem. Przyciągnął Meg do siebie,
pozwalając jej czuć ciepło swego ciała i bicie serca.
- Nigdy mi o tym nie mówiłaś.
- Sam stwierdziłeś, Ŝe byłam bardzo młoda - odpowiedziała, przymykając oczy. - Nie
mogłam ci powiedzieć. To było zbyt osobiste, a poza tym tak bardzo cię pragnęłam. Za
kaŜdym razem, gdy mnie dotykałeś, byłam całkowicie rozkojarzona. WciąŜ tak jest.
Steve delikatnie głaskał ją po włosach.
- Mógłbym cię uspokoić, gdybyś mi tylko powiedziała.
- MoŜe. Ale byłam przeraŜona moŜliwością zajścia w ciąŜę. A ty byłeś taki
gwałtowny, taki niecierpliwy. Ta nasza kłótnia... to wyglądało jak odroczenie wyroku. Kaza-
łeś mi się wynosić i zabrałeś Daphne na kolację. Wmówiłam więc sobie, Ŝe lepiej będzie
wybrać taniec niŜ związek z tobą.
Podniósł głowę, wpatrując się w ciemność za oknem.
- Nie wierzysz mi, prawda? - uśmiechnęła się smutno. - WciąŜ jesteś nieufny.
- Mam powody, nie sądzisz?
Przysunęła się do niego i wpatrywała w jego twarz. Podobała jej się ta ich nowa
zaŜyłość.
- Nie sądziłam, Ŝe obchodzę cię na tyle, by mój wyjazd cię zranił.
- Bo nie obchodziłaś - zgodził się skwapliwie. - Ale ucierpiała moja duma.
- Nicole mówiła, Ŝe duŜo piłeś.
- Ale pewnie zapomniała dodać, Ŝe byłem razem z Daphne?
Jego ciepłe ręce przykryły jej biust.
- WciąŜ cię pragnę - powiedział głosem bez emocji. - Bardziej niŜ kiedykolwiek.
Wiedziała o tym. Jego twarz oŜywiło poŜądanie.
- To nie byłoby mądre - powiedziała cicho. - Mówiłeś przecieŜ, Ŝe nie chcesz się
uzaleŜniać.
- Schlebiasz sobie, sądząc, Ŝe po jednej nocy znów bym się od ciebie uzaleŜnił -
powiedział z kpiącym uśmiechem, który doskonale ukrył udrękę tych długich, pustych lat.
Meg nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wspomnienia znowu przywiodły jej na myśl
całą jego boleść i złość.
- Steven...
- Twój zespół potrzebuje pieniędzy, prawda? - powiedział miękko. - Dam ci całą
potrzebną sumę.
- Naprawdę?! - wykrzyknęła uszczęśliwiona.
- Och, tak. Będę aniołem opiekuńczym waszego zespołu. Ale mam swoją cenę.
Jego głos był zbyt gładki. Coś było nie tak. Meg zaczęła się bać.
- Jaka to cena? - spytała.
- Nie domyślasz się? - spytał z uśmiechem. - Więc powiem ci wprost: prześpij się ze
mną. Daj mi jedną noc, Meg, abym mógł cię później wykreślić ze swego Ŝycia. A ja w zamian
zwrócę ci to, co cenisz najbardziej - twój taniec.
ROZDZIAŁ CZWARTY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]