[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nigdy nie wchodził w grę.
 Więc opowiedz mi o Johnie  wymamrotała
Karyn, próbując otrząsnąć się z szoku.
 John Settler. Czwarty syn hrabiego, więc pod
tym względem w porządku. Więcej niż zamożny,
chociaż z Rafe em nie może się równać. Nie od-
powiadało mu życie z odziedziczonego majątku, więc
nauczył się stolarstwa artystycznego i teraz robi fan-
tastyczne meble, które są na wagę złota. Mama za-
prosiła go do domu, żeby zaprojektował szafę do jej
łazienki, no i tak się zaczęło. Czyste szaleństwo!
Zanim wyszedł, byliśmy w sobie zakochani po uszy.
Jestem taka szczęśliwa, Karyn! To najlepszy człowiek,
jakiego znam. Uważa, że jestem wspaniała i przy nim
bez przerwy się śmieję.  Zawahała się przez moment,
po czym nieśmiało dodała:  Spaliśmy ze sobą, i to też
76 SANDRA FIELD
było wspaniałe. Nigdy przedtem tego nie robiłam.
Cieszę się, że John był pierwszy.
 Nie wiedziałam... Nigdy o tym nie rozmawia-
łyśmy.
 Nie powiedziałam jeszcze rodzicom, ale latem
się pobierzemy. Oczywiście przyjedziesz na nasz ślub,
prawda? Będziesz moją pierwszą druhną.
 Zaprosisz Rafe a?
 Oczywiście!  Fiona wydawała się zdziwiona
pytaniem.  Nie wyobrażam sobie, żeby mogło go nie
być na moim ślubie.
 On wie o Johnie?
 Och tak. Mówię mu o wszystkim. Na początku
był trochę zdziwiony, ale ja sama byłam zdziwiona!
Bardzo się cieszy, że jestem szczęśliwa. Nawet mia-
łam dziwne wrażenie, że przyjął to z ulgą. Może się
martwił, że zostanę starą panną...
 Fiono, mnie też zaskoczyła twoja nowina, ale
bardzo siÄ™ cieszÄ™... %7Å‚yczÄ™ tobie i Johnowi samego
szczęścia.
 Obiecujesz, że przyjedziesz na ślub?
 Tak. Obiecuję... Zawiadom mnie o dacie. Wkrót-
ce siÄ™ do ciebie odezwÄ™. Kocham ciÄ™.
 Ja ciebie też, Karyn. Pa.
Karyn podzwignęła się na nogi, odłożyła słuchaw-
kę i przez chwilę martwym wzrokiem wpatrywała się
w ścianę.
Fiona była szczęśliwie zakochana. Nie w Rafie. On
był wolny. Nawet przyjął z ulgą wiadomość, że Fiona
kocha kogoÅ› innego. Dlaczego z ulgÄ…?
A jakie to miało znaczenie?
ANGIELSKI ARYSTOKRATA 77
Dwa tygodnie wcześniej, po tym, jak Karyn przeje-
chała obok domu Steve a, zarzekała się, że stan cywil-
ny Rafe a nie ma dla niej znaczenia. Z powodu długie-
go cienia, jaki zostawił za sobą Steve, i tak nie była
w stanie związać się z kimkolwiek.
Wierzyła w szczerość swoich postanowień całym
sercem. Przez całe czternaście dni.
Ale tej nocy, kiedy gwiazdy połyskiwały zimno
przez świetlik nad jej łóżkiem, przestała być taka
pewna siebie. Pamiętała z przejmującą wyrazistoś-
cią każdą chwilę spędzoną z Rafe em, od pierwszej
iskry, która zaskoczyła ich przy spotkaniu w lesie,
po żar jego ciała, kiedy obejmował ją na schodach
w Stoneriggs.
Nie mogła udawać, że to było trywialne. Umniej-
szanie uczuć jego lub własnych byłoby uwłaczające
dla nich obojga. Wtuliła twarz w poduszkę, żałując
całym sercem, że los postawił go na jej drodze.
Ale gdyby na siebie nie wpadli, nigdy nie poznałaby
Fiony, która tak niewiarygodnie wzbogaciła jej życie.
Kiedy w końcu zapadła w sen, nie śniła o Rafie,
choć się tego spodziewała. Przyśnił jej się Steve. To
był ten sam koszmarny sen, który dręczył ją od dnia
jego śmierci: Zdyszana od biegu niekończącymi się,
ciemnymi uliczkami, wypada na otwartą przestrzeń
i widzi tuż przed sobą Steve a, który trzyma w ręku
pistolet i wolno go unosi, celujÄ…c w jej serce.
Jak zawsze obudziła się w momencie, gdy zaciskał
palec na spuście. Odrętwiała, z łomoczącym sercem
patrzyła na wygwieżdżone niebo i wiedziała, że zna
odpowiedz na swoje pytanie. Nie miało znaczenia, co
78 SANDRA FIELD
zrobi Rafe  czy zaręczy się z dziesięcioma innymi
kobietami, czy wyjedzie na AntarktydÄ™.
On był nie dla niej.
Następnego dnia wszystko, co mogło pójść zle, tak
właśnie poszło. Stary pies z niedomogą nerek skonał na
jej dyżurze, zostawiając ją z przykrym zadaniem prze-
kazania smutnej wieści właścicielowi, który był w rów-
nie podeszłym wieku. Jeden z kolegów weterynarzy
zawiadomił, że jest chory, co oznaczało, że Karyn musi
przejąć jego obowiązki w przychodni. Cztery godziny
pózniej odebrała pilne wezwanie do stada owiec zagro-
żonego pryszczycą, chorobą równie paskudną jak jej
nazwa. Do końca dnia harowała z drugim weteryna-
rzem na otwartym polu, żeby zaszczepić całą trzodę.
Wracając do domu, nieprzytomna ze zmęczenia i oble-
piona błotem, marzyła o gorącej kąpieli i greckiej pizzy
z dodatkowÄ… porcjÄ… fety i czarnych oliwek.
Za ostatnim zakrętem zwolniła. Dom, który odzie-
dziczyła po matce, znajdował się na samym końcu
drogi, osłonięty małą kępą brzóz. W połowie ulicy
zerknęła na rozkwiecony ogród Camdenów. Jednym
z planów Karyn, kiedy opadnie gorączka w pracy, było
zadbać o ogród. Peonie i mnóstwo stokrotek. Fiona
lubiła peonie.
Na jej podjezdzie stał jakiś samochód. Zaczęła
hamować.
Wyglądał jak samochód Steve a.
Jęk przerażenia wyrwał jej się z ust. Czy to nie było
spełnienie koszmarnej wizji, która dręczyła ją w snach
i na jawie? %7łe Steve tak naprawdę nie umarł. %7łe przez
ANGIELSKI ARYSTOKRATA 79
ostatni rok czai siÄ™ gdzieÅ›, bawiÄ…c siÄ™ z niÄ… w kotka
i myszkę i czekając, aż zbuduje sobie złudne poczucie
bezpieczeństwa, by potem zburzyć je w gruzy i znów
ją osaczyć.
W cieniu winorośli, która oplatała frontowy ganek,
stał jakiś mężczyzna. Na widok Karyn zszedł ze scho-
dów i ruszył ku niej.
Jakiś brunet. Nie blondyn. To nie był Steve. To był
Rafe.
Bardzo wolno wysiadła z samochodu.
 Karyn!  Złapał ją za rękę, gdy tylko zobaczył jej
twarz.  Na litość boską, co się stało?
 Ja... myślałam, że to ktoś... To znaczy prze-
straszyłam się, widząc cię tutaj.
 Myślałaś, że to kto?  Zmrużył oczy.
 Nikt!  Wyrwała rękę, szukając ucieczki w zło-
ści.  Co tu robisz? Nie przypominam sobie, żebym cię
zapraszała.
Nagle uśmiechnął się, chłopięco niewinnym uśmie-
chem, a jednocześnie tak czarująco męskim, że instynk-
townie się cofnęła.
 Nie zapraszałaś. Pomyślałem, że jeśli spytam,
czy mogę przyjechać, powiesz ,,nie  . Więc przyjecha-
łem bez zaproszenia. Podobnie jak ty do Talbotów.
Z dobrym skutkiem, prawda?
 Masz absolutną rację, powiedziałabym ,,nie  .
 Zabieram cię na kolację.  Zmierzył ją wzrokiem
od góry do dołu, od brudnej plamy na policzku po
czuby oblepionych błotem, okutych butów z cholewa-
mi.  W niewielu restauracjach wpuściliby cię do
środka w tym stanie.
80 SANDRA FIELD
 Niektórzy ludzie żyją z pracy.
 Nie obrazisz mnie tak łatwo, Karyn.  Uśmiech-
nÄ…Å‚ jeszcze promienniej.
 Zobaczymy.
 Spróbuj.  Zanim zdążyła zrobić unik, potargał
jej włosy.  Ja też się cieszę, że cię widzę.
Musiała się bardzo postarać, żeby nie odwzajemnić
uśmiechu.
 To chyba nie przypadek, że pojawiasz się dzień po
tym, jak Fiona mi powiedziała, że wychodzi za Johna?
 Nie ma sensu tracić czasu.
 Szukasz współczucia?
 Dużo wcześniej zdecydowałem, że małżeństwo
z FionÄ… nie wchodzi w grÄ™.
 Mam w to wierzyć?
 Wolałbym, żebyś uwierzyła...  Jeszcze raz,
z wyraznym rozbawieniem, prześliznął się po niej
wzrokiem.  Spędziłaś dzień na zapasach w błocie?
 Zaszczepiłam trzydzieści trzy owce, z których
żadna nie miała ochoty na kontakt ze mną ani z igłą.
Powinieneś kiedyś spróbować. To rodzaj doświadcze-
nia, które uczy pokory.
 Można by pomyśleć, że odniosły zwycięstwo.
 Rafe parsknął śmiechem.
 Jednej prawie się udało.  Siłą woli powstrzyma-
ła się od uśmiechu.  Wchodzę do środka, robię sobie
gorącą kąpiel i zamawiam pizzę. Ty możesz jechać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire