[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tyłu włosy, miały ów naturalny połysk, który Ellen starała się nadać bezskutecznie
swojej fryzurze za pomocÄ… kupionego w aptece preparatu. Jej opalenizna,
wpadająca w ciemny, błyszczący brąz, kontrastowała doskonale z czernią kostiumu
i pokrywała równomiernie całe ciało. Ellen bezwiednie rzuciła wzrokiem na ja-
śniejsze placki skóry po wewnętrznej stronie swoich ud.
 Eee tam, zwykła dziewczyna z Kalifornii  skomentowała z udawaną pogardą.
Spojrzała wokół po twarzach przyjaciół. Wszyscy, łącznie z Cyndi, wpatrywali się
w Teri.  Dajcie spokój, ona nie jest znowu aż tak zabójcza  dodała.
 Niestety jest  odezwał się Brett.  Musisz sama przyznać, że jesteś przy niej
zupełne zero  dodał, nie odrywając wzroku od Teri.
 A ty jesteś świnia  odcięła się Ellen.  Gapisz się na nią jak pies na kość.
Język wywaliłeś i ślina ci cieknie z gęby. A wszystko z tego powodu, że ma na
sobie za mały o dwa numery strój kąpielowy. Kiedy ty wreszcie wydoroślejesz?!
 Chyba właśnie zaczynam dorastać  westchnął Brett.  Ciekawe, jak
mógłbym do niej zagadać?...
 No cóż, możesz podejść do niej i powiedzieć cześć  powiedziała Ellen
zjadliwym głosem.
 Mógłbym to zrobić, gdybyś nie zachowała się tak chamsko w stosunku do
Melissy na jej urodzinach.
- Co, ja?  zaśmiała się Ellen.  A co ja takiego zrobiłam?!
Brett spojrzał na nią znacząco.
 Nie udawaj niewiniątka. Słyszałem, co ty i Cindi mówiłyście o niej, i ona też to
słyszała.
 No, jeżeli tak nagle zwariowałeś na punkcie Melissy, to dlaczego teraz nie
pójdziesz i nie poprosisz jej, żeby przedstawiła cię swojej siostrze?  odparowała
Ellen.
 Może tak właśnie zrobię  odpowiedział Brett, nie ruszając się jednak z koca,
na którym leżał razem z Kentem.
 No, dalej  zachęcał go Kent, trącając go lekko w bok.  Idz, pogadaj z
Melissa. Powiedz jej najpierw, jak nam szalenie przykro z powodu jej urodzin, a na
koniec dodaj, że zabująłeś się w jej siostrze.
 Odwal się  warknął Brett.  Daj sobie spokój z taką gadką.
 No to jak masz zamiar do niej zagadać?  spytał
Jeff.
Brett wzruszył ramionami.  Na pewno nie zrobię tego przy was. Poza tym ona
musi tak czy owak pojawić się w klubie.
Cindi Miller parsknęła śmiechem.  Razem z panią Hollo-way i Melissa. Daj
spokój, Brett. Nie dasz rady pogadać z nią, nie natknąwszy się przy okazji na
Melisse.  Przekręciła się na drugi bok i obróciła plecami do obu dziewcząt, które
zatrzymały się teraz około dwudziestu metrów od nich i szeptały coś do siebie. 
A poza tym, co nas to obchodzi. Ona jest pewnie tak samo stuknięta jak Melissa!
 No tak, ale przecież znasz ich  spytała Teri, skinąwszy głową w stronę grupy
nastolatków leżących na piasku koło boiska do siatkówki. Melissa przygryzła dolną
wargę. Wiedziała, że Teri chce ich poznać, lecz bolesne wspomnienie urodzin było
wciąż świeże w jej pamięci.
 Tak, znam  przyznała w końcu.  Ale to nie znaczy, że ich lubię. To zwykle
snoby z Cove Club.
Ten, zdumiona, uniosła brwi.  Przecież my też należymy do tego klubu.
 Tak, ale...
 Jakie  ale"?  naciskała Teri.  Przecież przyjeżdżasz tu co roku, każdego lata.
Czy oni nie są twoimi przyjaciółmi?
Melissa zrobiła głęboki wdech i potrząsnęła głową.
 Nie, nie są  odparła.  Oni mnie nie lubią.  Wypowiadając te słowa, wbiła
wzrok w ziemię, nie chcąc patrzeć Teri prosto w oczy.
 Co to znaczy  nie lubią mnie"?  zapytała Teri.  A dlaczego niby mieliby
ciebie nie lubić?
Melissa wzruszyła ramionami i żałowała w duchu, że przyszła dzisiaj z Teri na
plażę. Ale było to nieuniknione, bo przez ostatnie dwa dni opalały się przy basenie
obok domu i dzisiejszego ranka, kiedy Teri zaproponowała spacer brzegiem morza,
Melissa nie była w stanie odmówić i przyznać się do tego, że boi się natknąć tam
na dzieci z klubu. Kiedy jednak zdobyła się na to, żeby spojrzeć w oczy Teri,
spostrzegła, że ta patrzy na nią z tą samą okropną wyższością, z jaką traktowały ją
inne dzieci.  Nie lubią mnie po prostu i już.
Teri spojrzała jeszcze raz na grupkę rozłożonych na kocach dzieci i zrozumiała w
czym rzecz. Nawet z tej odległości zauważyła, że wszystkie są do siebie podobne.
Wszystkie miały jasne włosy, dziewczyny były szczupłe, a chłopcy mieli szerokie
ramiona, wyraznie zarysowane klatki piersiowe i ładnie rozwinięte mięśnie.
Były podobne do dzieci, które widywała czasami, kiedy jeszcze mieszkała w
Kalifornii. Wybierała się niekiedy autobusem z przyjaciółkami do Beverly Hills,
bez żadnego określonego celu, ot tak, żeby się powłóczyć po okolicy. Zawsze
umiała rozpoznać mieszkające tam dzieci. Wszystkie były do siebie podobne,
wszystkie chodziły na zakupy do Rodeo Drive i wszystkie spędzały całe lato,
pływając we własnych basenach i grając w tenisa na własnych kortach.
I kiedy spoglądały na Teri i jej przyjaciółki (co się prawie wcale nie zdarzało), Teri
była przekonana, że wie, co myślą w tym momencie:  Nie należysz do nas  idz
sobie
stÄ…d!"
Jednakże teraz, kiedy spojrzała jeszcze raz ukradkiem na leżące na płazy
dziewczyny i chłopców, była pewna, że przynajmniej jeden z nich przyglądał się
jej w znajomy dla niej sposób. Jego wzrok mówił, że chciałby ją poznać. Chyba, że
wpatrywał się po prostu w jej kuso wycięty kostium, który znalazła wczoraj w
domu. Był najwyższy z nich wszystkich. Mógł mieć chyba trochę ponad metr
osiemdziesiąt wzrostu i kiedy uśmiechnął się, dostrzegła dołki w jego policzkach.
 Kto to jest?  zapytała Melissy.
Melissa nie musiała nawet patrzeć na chłopców, żeby wiedzieć, kogo Teri miała na
myśli. To na pewno był chłopak, w którym kochała się potajemnie od dwóch lat.
 Jeff Barnstable  odpowiedziała głośno.  Czy on nie jest cudowny? Strasznie
mi się podobają jego kręcone włosy, a oczy to ma po prostu zabójcze.
Teri spojrzała uważnie na swą przyrodnią siostrę.  Podoba ci się, prawda?
Chociaż Melissa pokręciła przecząco głową, zdradził ją rumieniec, który pojawił się
na jej twarzy.  To prawda, może się w nim kocham  przyznała wreszcie.
Potem westchnęła ciężko.  Ale on nawet nie wie, że ja istnieję...
Teri uścisnęła mocno dłoń siostry.  Nie martw się  powiedziała.  Założę się,
że jak tylko uda się nam zwrócić na nas jego uwagę, na pewno cię zauważy. Poza
tym nie
o nim mówiłam. Chodziło mi o tego najwyższego z nich.
Melissa spojrzała ukradkiem na grupę chłopców i dziew-cząt i zrozumiała
wreszcie, o kim mówiła Teri. - Brett Van Arsdale  powiedziała.
 Jaki on jest?
Melissa, czując wyrazną ulgę z tego powoda, że to nie Jeff interesował Teri,
wzruszyła obojętnie ramionami. - Nie wiem, chyba w porządku. Ruszyła przed
siebie. - Chodz
i nie zwracaj na nich uwagi, to może zostawią nas w spokoju.
Szły obok siebie wzdłuż brzegu, a delikatne, morskie fale obmywały im stopy. Teri
czuła na sobie wzrok dzieci, obserwujących je, gdy ich mijały, ale nie podnosiła
oczu. Kiedy uszły spory kawałek, spojrzała na Melissę.  Chodzmy popływać 
zaproponowała  strasznie mi gorąco i lepię się cała.
Nie czekając na jej odpowiedz, odwróciła się i pobiegła w stronę morza. Gdy woda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire